KRÓTKI FUTUROLOGICZNY SZKIC O
REPREZENTACJONIŹMIE
Od kiedy w swojej twórczość eksploruję
swoją wyobraźnię badając jej granice, nie odwołując się do
rzeczywistości i nie szukając inspiracji w figuracji zmagam się z
precyzyjnym określeniem czym jest to, co robię. Nie jest to nadzwyczaj
paląca kwestia - po prostu zwyczajnie nie czuję się dobrze gdy ktoś
kojarzy mnie z surrealizmem lub nadrealizmem mimo, że sam przyznaję -
ostateczne produkty będące owocem mych zmagań - obiekty, instalacje,
rysunki mają podobny charakter do produktów przedstawicieli
wyżej wymienionych kierunków. Ostatecznie to tylko słowa,
pojęcia ze zbyt wąskimi definicjami a mnie ostatecznie nawet nie
interesuje specjalnie czy to czym się zajmuje właściwie można nazwać
sztuką, szaleństwem czy czymkolwiek innym. Jednak od kilku miesięcy
chodzi mi po głowie jedno wymyślone przeze mnie pojęcie,
które opisałoby to, co robię o wiele bardziej precyzyjnie
niż
kulfonizm, schizo-pop czy schizofrenia i jednocześnie mam świadomość,
że za chwilę ten pomysł może stać się bardzo wtórny,
przeterminować się a moja chęć dokumentowania go będzie się przejawiać
jedynie w zdawkowym o nim opowiadaniu przy okazji rozmów ze
znajomymi dlatego zdecydowałem się na ten szybki szkic.
Reprezentacjonizm - to wymyślony przeze mnie kierunek w sztuce,
którego przedstawiciele skupiać mają się na doskonaleniu
reprezentacji, obrazów, wyobrażeń umysłowych a niekoniecznie
na doskonaleniu przedstawień takowych - coś w rodzaju jogi dla
wyobraźni, medytacji mającej na celu wizualizowanie sobie, wyobrażanie
dowolnych obiektów lub procesów. Praktyki
reprezentacjonistyczne są niezależne od społecznych, politycznych czy
ekonomicznych celów jednostki. - gdyby ktoś kojarzył mnie
właśnie z tym, w ramach zawężania liczby pojęć z którymi pan
Ratz utożsamić się może, skinąłbym rezolutnie głową - tak jestem
reprezentacjonistą.
Czym są precyzyjnie reprezentacje umysłowe i jaki mają dokładnie
charakter to we współczesnej psychologii poznawczej i
kognitywistyce była do niedawna jeszcze kwestia bardzo sporna. Dalej
pewnie nie można mówić o uniwersalnej teorii jednak
rozwój technik neuroobrazowania i winiki badań,
które na tych technikach bazują dają coraz bardziej
jednoznaczny obraz tego zagadnienia. Czy wyobrażenia, obrazy umysłowe
mają za swą podstawę obrazy, quasi-obrazy, szkice 2 i pół d
czy jak przy okazji stanowiska propozycjonalnego - pojęcia
abstrakcyjne, sądy, czy mózg koduje wyobrażenia jednolicie
za pomocą jednego uniwersalnego kodu, czy może tylko za pomocą
lingwistycznego, werbalnego czy może za pomocą podwójnego -
logogenów i imagenów, czy może prócz
kodów werbalnego i obrazowego istotny jest kod semantyczny,
abstrakcyjny, który wyobrażeniom nadaje odpowiednie
znaczenie i emocjonalny charakter…? Wyniki badań
wykorzystujacych techniki neuroobrazowania wskazują na obrazowy
charakter wyobrażeń ponieważ okazuje się, że podczas wyobrażania sobie
obiektów aktywny jest ten sam obszar mózgu,
który jest aktywny podczas ich percypowania - czyli
następuje wzrost aktywacji kory mózgowej w pierwszorzędowych
polach wzrokowych w płatach potylicznych. Jednak niezależnie od tego
jak dokładnie działają te wewnętrzne kody, jakie pola Brodmanna
zaznaczymy jako biorące udział w tym procederze, dla mnie
najistotniejsze jest to, że wyobrażenia to jednocześnie wzorce
elektrycznej i chemicznej aktywności mózgu a te mogą być
coraz bardziej precyzyjnie obserwowane i opisywane.
Dokumentowanie reprezentacji umysłowych nie jest niczym nowym -
właściwie każdy obiekt sztuki w jakimś stopniu opisuje reprezentacje
umysłowe i można sobie wyobrazić skalę, kontinuum reprezentacji
przechodzących od hiperrealistycznych po zupełnie abstrakcyjne, nie
kopiujące z natury nawet światłocienia, czyli kontinuum od
reprezentacji mających za podstawę obiekty natury po reprezentacje nie
mające z naturą za wiele wspólnego (jeśli roboczo,
staromodnie założymy , że umysł funkcjonuje poza tą naturą). Z
pewnością jednak nie można postawić znaku równości między
reprezentacją umysłową a dziełem sztuki, przynajmniej w naszym obecnym
paradygmacie. Dzieło sztuki powstaje w długim okresie czasu i niekiedy
potrzeba wielu lat rzemieślniczej praktyki by w ogóle
mówić o jakiejkolwiek równoważności wyobrażenia i
dzieła. Poza tym dzieło jest najczęściej jednak nie przelaniem jeden do
jeden wyobrażenia w medium artystycznej wypowiedzi - a jest raczej
zlepkiem wielu wyobrażeń, które kumulują się, nawarstwiają w
dziele sztuki, komponując w skomplikowaną całość - zwłaszcza jeśli
dzieło rozciąga się w czasie jak w animacji, filmie,
teatrze… Reprezentacja, jako obecna w umyśle tu i teraz,
jest nam dostępna w tej chwili jedynie pierwszoosobowo, subiektywnie
jako wspomnienie lub wyobrażenie, jest pojedynczym obrazem, obiektem
lub rozciąga się w czasie, mentalnej przestrzeni jako seria
obiektów, które są ze sobą w jakiejś relacji,
jako obiekty odgrywające role w jakiejś akcji.
Róźnica między reprezentacjonizmem a sztuką jakiej
doświadczamy obecnie byłaby różnicą w sposobie odczytywania,
dekodowania owych reprezentacji - odczytalibyśmy ją bezpośrednio na
podstawie elektrochemicznej aktywności mózgu a tym samym
istotna stałaby się reprezentacja sama w sobie a nie sposób
jej przedstawienia a przynajmniej na to kładę tu największy nacisk.
Myślę, że w nieodległej przyszłości będziemy mogli odczytywać coraz
bardziej precyzyjnie reprezentacje głownie za pomocą takich technologii
jak EEG (elektroencefalografia), fMRI (funkcjonalny rezonans
magnetyczny) ,ECOG (elektrokortykografia). W swojej najnowszej książce
"The future of the Mind" Michio Kaku, fizyk, futurolog opisuje
eksperymenty, które mogą służyć jako doskonałe opisy
narzędzi i technik do wykorzystania dla przyszłych
reprezentacjonistów. Opisuje on np. eksperymenty Dr. Briana
Pasleya, który dzięki technologii ECOG czyli 64 elektrodom
przytwierdzonym do powierzchni mózgu pacjentów z
padaczką jest w stanie odczytywać aktywność mózgu w reakcji
na konkretne słowa, co w konsekwencji pozwala stworzyć słownik i
odczytywanie słów, które pacjent pomyśli. Podobne
eksperymenty z ECOG przeprowdzał Dr. Jerry Shih, który
pokazywał pacjentom serie symboli, każąc koncentrować się na
poszczególnych z nich, jednocześnie rejestrując aktywność
ich mózgu kiedy patrzyli na poszczególne litery,
dzięki czemu wystarczyło, że pacjent pomyślał o literze żeby napisać ją
na ekranie. Podobne, ale nie wymagające otwarcia czaszki, są systemy
umożliwiające pisanie bazujące na EEG. Można wyobrazić sobie, że te
technologie adaptujemy do kreowania obrazów czy brył 3d na
podstawie odczytów z elektrod EEG lub ECOG, choć
przestrzenne wzorce obrazowe mogą wydawać się nie lada wyzwaniem.
Jednak najciekawsze z mojego punktu widzenia i dające największe
możliwości są eksperymenty Dr. Gallanta z Uniwersytetu
Kalifornijskiego. W jego laboratorium badani godzinami oglądają filmy
video jednocześnie leżąc w skanerze MRI co umożliwia stworzenie 3d
obrazów przepływu krwi w ich mózgach. Na pełny
obraz składa się 30 tysięcy wokseli - czerwony woksel oznacza duży
przepływ krwi a tym samym dużą aktywność neuronalną, niebieski mały
przepływ i małą aktywność. Gallant z kolegami matematycznie opisali
zależność między oglądanymi obrazami i ich cechami - takimi jak
krawędzie, tekstura, intensywność itd. a wokselami MRI co umożliwiło im
interpretowanie w przybliżeniu na co patrzy dany mózg
jedynie na podstawie wyników obrazowania MRI. Umożliwia to
zrekonstruowanie oglądanego obrazu, nieprecyzyjne i rozmyte ale jednak
nie odwołując się wcale do obrazu video. Celem jest stworzenia
słownika, który umożliwia szybkie kojarzenie
obiektów z prawdziwego świata z wzorem aktywności
mózgu odczytywanym przez MRI jak pisze Kaku. Co z obiektami
ze świata mentalnego? Zapewne znajdą się sposoby na odnajdywanie
korelacji między poszczególnym cechami skanów MRI
i cechami opisywanych, wyobrażanych przedmiotów z czasem
coraz bardziej i bardziej dokładne, z coraz lepszą rozdzielczością
czasową. Prawdopodobnie tworzenie takich słowników będzie
zajmowało wiele czasu i precyzyjnego kalibrowania, uściślania
wzorów. Możliwe, że aby uzyskać pożądaną precyzje będzie
należało tworzyć nieco inne oprogramowanie dla każdego użytkownika na
podobnej zasadzie jak to kiedyś opisałem w krótkim
opowiadaniu "Nowe laboratorium" (http://ratz.pl/nowe_laboratorium.html)
(w tym kontekście warto zapoznać się z działalnością firmy "thinker
thing", która wykorzystuje eeg i specjalne oprogramowanie do
toworzenia trójwymiarowych obiektów za pomocą
myśli: https://youtu.be/S3mUrBw18hQ
(Creating Real Objects with your Mind Project on Indiegogo)).
Dowodów na to, że tak bezpośrednie odczytywanie
stanów umysłu jest możliwe jest coraz więcej i z każdym
rokiem podobnych eksperymentów będzie przybywało dlatego
jestem pełen wiary w to, że reprezentacjonizm wzmocniony przez takie
technologie to realna opcja dla artystów przyszłości.
Zapomnijmy na chwilę o wszelkich
technologiczno-matematyczno-programistycznych haczykach jakie tkwią w
wizji tego rodzaju mind-readingu. Pobawmy się przez chwilę tą
możliwością przechodzenia treści świata drugiego do świata trzeciego
jak można by to opisać w terminologii Karla R. Poppera. Co można by
osiągnąć jeśli moglibyśmy czytać bezpośrednio z wzorców
aktywności mózgu?
Po pierwsze odpada nam rzemieślniczy problem przedstawiania, problem
tego jak coś jest zrobione, pokazane, opowiedziane. Jeśli grupa
artystów korzystałaby z jednego oprogramowania i tego samego
skanera ich reprezentacje odczytywane byłyby w zobiektywizowany
sposób. Wtedy jest to jak porównywanie
impresjonistów z impresjonistami a nie
impresjonistów z abstrakcjonistami i nie ma
niewspółmierności choć najskuteczniejsze i najbardziej
atrakcyjne dla artystów byłoby zapewne oprogramowanie
dostosowane precyzyjnie do indywidualnego mózgu ale nawet
wtedy można wyobrazić sobie, że reprezentacja jest tłumaczona na jakiś
uniwersalny język obrazowania bo wszystko jest wtedy w końcu
skwantyfikowane a tym samym przekładalne na dowolny język
programowania. Być może wtedy jedynym odpowiednikiem rzemiosła
artystycznego byłoby tworzenie oprogramowań interpretujących aktywność
neuronalną twórców.
Pozytywnych skutków można sobie wyobrazić całą masę i z
pewnością nie opiszę w tym krótkim szkicu wszystkich jedynie
te, które teraz mi się nasuwają bo pole do spekulacji jest
olbrzymie, niemal nieskończone.
Wyobrażam sobie, że takie reprezentacje można by nagrywać i odtwarzać i
jako takie traktować jako dzieła sztuki-produkty. Jednocześnie można by
stworzyć sieciowy-internetowy bank takowych reprezentacji i
matematycznymi metodami opisywać ich właściwości, robić ich selekcję
kategoryzować i porównywać ze względu na ich
różnorodne cechy. Dawałoby to możliwość tworzenia możliwie
najbardziej obiektywnych sądów dotyczących takowych
reprezentacji (na pochybel nieuczciwej krytyce sztuki).
Mażna by stworzyć system globalnej oceny takowych tworów, w
którą zaangażowanych byłyby miliony użytkowników
i w ten sposób tworzyć wersje bardziej uniwersalnych estetyk.
Można by wyselekcjonować artystę, który stworzył najbardziej
złożoną reprezentację 2D, 3D, reprezentacje wieloelementową trwającą
minutę lub dwie godziny, takiego, który cudownie wyobraża
sobie kolory i takiego któremu pamięć
krótkotrwała umożliwia w określonym oknie czasowym utrzymać
w pamięci zaskakującą ilość nigdy wcześniej niewystępujących
obiektów, co można by sprawdzić na podstawie
wyszukiwarko-porównywarki obiektów firmy google.
Można wybrać najszybszego i najwolniejszego artystę, improwizującego
największą ilość reprezentacji w przeciągu najkrótszego
czasu itd itp. Można by stworzyć algorytmy, które same
tworzą sztukę, naśladujące strategię artystów,
którzy tworzyli dzieła leżąc w skanerze lub,
którzy nagrywali pracę swojego mózgu nosząc non
stop elektrody eeg przytwierdzone do powierzchni czaszki. Algorytmy
takowe też możemy kategoryzować, katalogować, porównywać i
określać stopień oryginalności tych twórczych strategii,
logik i taktyk.
Pojawiliby się didżeje którzy potrafią miksować wyniki pracy
wielu takich algorytmów w czasie rzeczywistym. Pojawiliby
się twórcy wirtualnych światów, które
zostały wyprodukowane tylko za pomocą myśli. Mistrzostwo w żaden
sposób nie musiałoby wiązać się z manualnymi umiejętnościami
a tylko i wyłącznie mentalnymi. Zbyt często współcześni
artyści spotykają się z niezrozumieniem ponieważ nie są w stanie
przedstawić za pomocą dostępnych technologii, narzędzi i
materiałów tego, co sobie pomyślą lub wyobrażą .
Reprezentacjonizm bazujący na niezapośredniczonym (lub zapośredniczonym
w stopniu minimalnym) wzorcu aktywności mózgu otwierałby
również twórcze możliwości dla tych,
którzy do tej pory nie myśleli o sobie jako o artystach. W
końcu reprezentacje, mniej lub bardziej złożone, to coś, co produkuje
każdy mózg.
Mówi się często, że sztuka naturalistyczna oddaje "rasę"
jakichś obiektów, opisuje, oddaje charakter
przedmiotów, bardziej wyszukane i abstrakcyjna
twórczość może oddawać "rasę" uczuć, pojęć bądź
stanów umysł. Reprezentacjoniści korzystający z technik
neuroobrazowania będą mogli oddawać "rasę" siebie samych dokumentując
pracę sowich mózgów, odzwierciedlając
matematycznie swój sposób przetwarzania
informacji, swój idiolekt jak lubię to określać.
Jednocześnie doskonalenie swoich
reprezentacji-dzieł-produktów będzie
doskonaleniem siebie samego. Współczesny artysta może
stworzyć dzieło-obiekt zewnętrzny wobec siebie i może być to idealne
"kłamstwo" - dzieło ulepione jest z wielości nakładających się
reprezentacji, jako wynik ciężkiej pracy, długich studiów i
wielkich wysiłków, wielości iteracji, więc dzieło może mieć
ostatecznie niewiele wspólnego z tym jak faktycznie
funkcjonuje wyobraźnia autora. Bezpośredniość to jedna z
głównych cech reprezentacjonizmu choć oczywiście
rezygnowanie z możliwości kształtowania addytywnego reprezentacji,
tworzenia sum, grup wymyślonych reprezentacji przechowywanych na
zewnętrznych nośnikach byłoby nieprawdopodobnym marnotrawstwem.
Podkreślam aktualność tylko ze względy na charakterystyczność dla tego
konceptu (i nie absolutną aktualność - wymienione technologie nie
pozwalają jeszcze na momentalne odczytywanie reprezentacji - po prostu
potencjalnie jesteśmy w stanie w przyszłości odczytywać je szybciej niż
czekając aż autor udokumentuje ją manualnie) . Reprezentacjonizm
umożliwiłby po prostu na zaoszczędzenie energii poprzez usunięcie
elementu produkowania dzieła - wystarczy jego idea, ogólny
umysłowy opis, zarys, który jest bezpośrednio rejestrowany a
zasoby poznawcze skierowane na technologiczne aspekty przedstawiania
pożytkowalibyśmy wtedy na kształtowanie samych reprezentacji.
Wpłynąć na kształt reprezentacji można by wtedy również za
pomocą dopalaczy, narkotyków, leków czyli po
prostu chemii a nietrzeźwość stosującego używkę, plączący się język i
tym podobne skutki uboczne nie wpływałaby na jakość dokumentacji.
Wpłynąć na kaształt i jakość reperezentacji można by wpływając
bezpośrednio na elektryczną aktywność mózgu za pomocą takich
technologii jak TMS (Transcranial magnetic stimulation), tDCS
(Transcranial direct current stimulation), DBS (deep brain
stimulation), za pomocą chipów, procesorów i
elektrod wszczepianych do mózgu. Spektakularne możliwości
kształtowania rozbudowancyh reprezentacji stworzyć może
również optogenetyka. Genetycznie modyfikując wybrane
neurony, uwrażliwiając je na światło moglibyśmy tworzyć coś w rodzaju
kompozycji pobudzeń populacji neuronów np takich
które nie są ze sobą bezpośrednio połączone i
które z małym prawdopodobieństwem odpaliłyby się
jednocześnie w innych okolicznościach. Wiele z techonolgii
wpiserających koncept reprezentacjonizmu jeszcze się pewnie narodzi w
ramach takich projektów jak Human Brain Project, Blue Brain
Project czy Brain intiative…
Jednocześnie mam świadomość, że dla wielu kształtowanie reprezentacji
to jeszcze nie tworzenie sztuki. Nie będę się tu specjalnie
gimnastykował z definicjami głównie dlatego, że problem
takich definicji nie jest dla mnie poważny i godny jakichś
szczegółowych dochodzeń (rzeczywistość jest bardziej płynna
i sztywne opisy do niej nie przystają). Dla mnie po prostu każda
oryginalna reprezentacja jest dziełem sztuki. Tylko kopia nią nie jest
jeśli jest wykorzystywana w takim samym kontekście ale podobieństwo
kontekstu jest rzeczą mocno dyskusyjną. Biorąc pod uwagę
różnice indywidualne pomiędzy poszczególnymi
producentami reprezentacji, różne parametry fizyczne ich
mózgów można przypuszczać, że każde przykładowe
"drzewo" będzie innym drzewem a tym samym dla mnie dziełem sztuki.
Jednocześnie umiejscowianie reprezentacjonizmu w kategorii sztuka daje
bardziej swobodne podejście do zagadnienia. Można mówić o
reprezentacjach, które nie mają żadnego innego zastosowania
od tego żeby sprawiać przyjemność percypującemu je użytkownikowi sieci
czy interfejsu. Możemy zignorować tu logikę a modele umysłowe
produkowane mogą być w reprezentacjonizmie bez żadnej użytkowej
funkcji, mogą być produkowane jedynie w celu wzbogacenia repertuaru
form, które może wyobrazić sobie człowiek.
Jednocześnie mam również świadomość, że reprezentacje
czytane bezpośrednio z głowy mogą być zupełnie nieciekawe bez
odpowiedniej obróbki. Może tak być, że sztuka,
która każe doskonalić , rozwijać i pielęgnować złożone
dzieła i rzemiosło rozwinęła się właśnie dlatego, że to dopiero
wystudiowany i dopracowany hiperbodziec może być godny miana czegoś
wyjątkowego. Jednak sztuka improwizowana i sposób ludzkiej
komunikacji, która nastawiona jest na szybką akcję i reakcję
budzi pewien optymizm. Być może reprezentacje mogą być tak dobrze
przedstawione odbiorcy, że będzie miał on tak samo bogate ich
doświadczenie jak subiektywnie je odbierający producent takowych.
Wymienione tu możliwości bazują głównie na daleko idących
spekulacjach dotyczących możliwości wykorzystania neuroobrazowania lub
interfejsów mózg-komputer ale można sobie to
wszystko wyobrazić również jako coś jeszcze bardziej
bezpośredniego - jako sztukę przekazywaną w ramach
interfejsów mózg-mózg. Artysta
mógłby nadawać swoje projekcje, wyobrażenia, reprezentacje
online, jako swego rodzaju "mental performances" bezpośrednio do wielu
milionów mózgów jednocześnie
oddziałując społecznie na bardzo szeroką skalę.
Podsumowując - najważniejsze w reprezentacjonizmie jest to, że to
reprezentacja, wyobrażenie, myśl lub ich zestaw, proces ich
kształtowania, tworzenia i ich możliwe najmniej zapośredniczone
przedstawienie, dokumentacja (możliwe do odczytania, dokładnego
zinterpretowania dla odbiorców) są dziełami sztuki. Stąd
łatwo skojarzyć to (i od tego skojarzenia bym się nie odżegnywał) z
konceptualizmem. Pokrewieństwo z pewnością załamie się gdy do definicji
reprezentacjonizmu dodamy to, że reprezentacja jest fizyko-chemiczną
aktywnością mózgu w tym sensie sztuka nie jest czystą ideą
ale fizycznym procesem. Można by powiedzieć, że konceptualizm odżyć
może w formie reprezentacjonizmu w obliczu neurobiologicznych i
informatycznych odkryć.
Szukając jeszcze jakichś odniesień historycznych, podobieństw i
zbieżności mogę przypomnieć o Manifeście nooawangardy (http://www.obieg.pl/wydarzenie/13677,
http://www.liiil.pl/1249664942,Manifest-Nooawangardy.htm),
z którym w dużej
mierze reprezentacjonizm współgra. Reprezentacjonizm wpisuję
się w koncepcję kapitalizmu semantycznego czy kapitalizmu kognitywnego.
Reprezentacje dokumentowane w sieci na zasadach jakie opisałem wyżej,
to dokładnie tworzenie produktów a metody wychwytywania
odmiennych i nietypowych reprezentacji tak jak opisałem to wyżej to
sposób na automatyczne wychwytywanie outlierów,
niezwyklwe rzadkich wydarzeń i tym samym wartości
dodatkowej… To jest istotna róźnica - w mojej
koncepcji istnieje miejsce na automatyzowanie tych procesów
- sieć rozumiana jako magazyn idei, wzorów,
algorytmów, zapisów funkcjonalnych
skanów pracy mózgów
artystów - może stworzyć warunki do meta analiz,
identyfikowania, namierzania nietypowych aktywności, działań, dzieł a
potem jak to określić można językiem nooawangardowym, może to stworzyć
warunki gramatyzacji tych idiolektów, sposobów
kreowania w sposób zorganizowany i automatyczny. Taka sieć
może stworzyć warunki do eksplozji niezwykle rzadkich wydarzeń ze
względu na ilość stopni swobody i nieskończony niemal potencjał takiej
hipotetycznej sytuacji. Jest w końcu niezliczona ilość
wzorców, algorytmów, które można
kopiować, genetycznie mutować i poddawać selekcji w dowolnych
wirtualnych środowiskach, ze względu na różnorodne
zapotrzebowanie, wg różnorodnych algorytmów
estetycznych. Taki sieciowy skarbiec mentalnych wzorców
pozwalałby generować w istocie tak wiele nowej sztuki, zasilanej
reprezentacjami produkowanymi na zasadzie "anything goes", że
mówienie o braku możliwości automatyzowania tego procesu
stanie się być może nonsensem. Jednocześnie każdy wyraz indywidualizmu,
subiektywnego zniekształcenia rozumiany byłby tu jako wartość i
wzbogacenie repertuaru reprezentacji, przyczyniałby się do stworzenia
wartości dodatkowej w ramach kapitalizmu kognitywnego - bo nigdy nie
wiadomo, który wzorzec może okazać się przydatny w
przyszłości, w nowych warunkach naszego przyszłego wirtualnego
wspaniałego świata. Myślę, że chaos, który urodziłby się w
ramach takiej osobliwości byłby niezwykle płodny w sposoby generowania
zupełnie nowej sztuki i w tym sensie można by mówić o
fabryce, taśmowym tworzeniu rzeczy wyjątkowych i zawarty jest w tym
egalitaryzm, równość - potencjalnie każdy może wyprodukować
coś, co kiedyś nabierze znaczenia w najmniej oczekiwanym momencie i te
ostatnie możliwości są sprzeczne z twierdzeniami manifestu
nooawangardy. Awangarda staje się tu rutyną systemu sieciowego a każdy
autonomiczny podmiot w sieci zapisujący swe doświadczenia jest
równoprawnym artystą i tak samo ważnym producentem. Nie
sądzę by laboratorium nigdy nie mogło stać się fabryką produkującą
sztukę czy odkrycia. Nowe technologie w przyszłości mogą pozwolić
stworzyć kreatywny rodzaj sztucznej inteligencji bazujący na bogactwie
doświadczeń artystów-użytkowników sieci opartej
na mind-readingu, którzy skrupulatnie dokumentują swoje
reprezentacje umysłowe, algorytmy kreacyjne, estetyczne, swoje
strategie, logiki i taktyki.
P.S.
W związku z ideą reprezentacjonizmu jako schizofrenikowi nasuwa mi się
tu
jeszcze jeden wątek. W zeszłym roku prof. Julian Leff i Naukowcy z
Uniwersyteckiego College'u Londyńskiego ogłosili obiecujące wyniki
badań nad terapią dla schizofreników, która
polega na tworzeniu awatarów, które są
wirtualnymi odpowiednikami halucynacji i omamów,
które pojawiają się w umysłach schizofreników.
Awatar pozwalał zdystansować się do powodujących lęki omamów
i pozwalał postrzegać je jako twory własnego umysłu. Być może praktyka
reprezentacjonistyczna mająca swe wsparcie w zarysowanym tutaj,
prawdopodobnie możliwym mind-readingu, mogłaby łagodzić pewne objawy
schizofrenii stając się częścią głębokiej psychoterapii pogłębiajacej
świadomość pacjenta i terapeuty. Z resztą nagrana aktywność
mózgu sama w sobie może stanowić doskonały sposób
diagnozowania a treść reprezentacji i ich jakość kolejne świadectwo
kondycji psychofizycznej…
I to tyle na razie w ramach szkicu o reprezentacjonizmie. Wracam do
dokumentowania kolejnej, będącej częścią blogowego ciągu,
reprezentacji…
23.05.14
|