SŁOWNIK RATZA
Słownik ten będzie listą z najciekawszymi
pojęciami-hasłami, które nieustannie do mnie wracają jako
najbardziej
fundamentalne dla mojej osobistej filozofii życiowej, dla mojej sztuki
i
mojego działania w ogóle. Pojęcia te są często definiowane
przeze mnie, rozumiane nieco inaczej niż konwencjonalnie, stąd do
każdego pojęcia przypisany będzie komentarz będący możliwie najbardziej
syntetycznym wyjaśnieniem. Wiele z tych pojęć - konceptów
stworzyłem sam na potrzeby opisu mojej aktywności twórczej i
tym bardziej wymagają one wyjaśnień. To słowa kotwice, idee,
które kształtują moje przekonania, które nie
mijają z czasem pod wpływem doświadczeń, są to pojęcia - atraktory, do
których ciągle grawituje mój model
rzeczywistości.
Zestaw tych pojęć to specyficzny dla mnie, subiektywny filtr, soczewka,
pryzmat przez, który postrzegam problemy, starając się,
rzecz
jasna, nie być za bardzo do nich przywiązany, żeby zachować
obiektywność, kiedy jest to przydatne.
Do tej części strony będę wielokrotnie wracał ciągle uściślając
moje opisy... To kolejny tekst na tej stronie www, który
będzie ulegał nieustannej modyfikacji, to plik otwarty, podobnie jak
otwarty jest mój umysł na nowe informacje, które
mogą pogłębić moje rozumienia świata i sztuki.
24.07.2022
0=∞
- to paradoksalne “równanie” zajęło mi
wiele czasu kiedy miałem 18 lat (2000 rok) i kiedy nie wiedziałem do
końca, co zrobić z takimi głębokimi wglądami, z czym wiązałaby się
dłuższa historia, której tutaj nie opowiem.
Wyrażało ono dla mnie wtedy kilka rzeczy:
- ...że, z niczego powstaje coś...
Ten wgląd nie był tak głęboki jak wgląd Einsteina, który
niemal zemdlał kiedy sobie uświadomił, że to fizycznie możliwe
(przynajmniej tak głosi legenda). Nie miałem wtedy takiej wiedzy o
fizyce. Nie wiedziałem wtedy nic o Diracu i wirtualnych cząstkach,
czastkach powstających w próżni spontanicznie. (Książkę o
wszechświecie powstającym z niczego napisał całkiem niedawno inny,
współczesny fizyk Lawerence Krauss)...
To
“równanie”, to symboliczne ujęcie mojego
subiektywnego wglądu, mojego małego oświecenia, pojawiło się w mojej
głowie mniej więcej wtedy kiedy uświadomiłem sobie, że nie da się
skwantyfikować czasu, że miary czasu są arbitralnie zdefiniowane czyli,
jednym słowem, że czas to kolejna iluzja...
- że, zero, niebyt, nicość jest tak paradoksalnym konceptem, że aż
nieopisywalnym albo że próba jego opisu byłaby
nieskończona...
- że, nieistniejące zero (nicość) jest tym samym co nieistniejąca
nieskończoność.
Są to dwa koncepty, dwie idee, których nie możemy
potwierdzić na bazie obserwacji. Nie da się udowodnić ani zaobserwować
nicości, więc to jedynie idea,
oraz -możemy tylko spekulować, że wszechświat jest nieskończony... Więc
uświadomiłem sobie wtedy, że matematyka nie jest fizyką, że jeśli
chcemy mieć racjonalny ogląd rzeczywistości prawdopodobnie lepiej by
dla nas było skupić się przede wszystkim na fizyce, bo nie musimy
przejmować się
wtedy paradoksami a możemy skupić się na praktycznych celach i
konkretnych technologicznych osiągnięciach.
- że, umysł i subiektywność są nieopisywalne, czyli w pewnym sensie
bezgraniczne, nieskończone. To był ten moment kiedy uświadamiłem sobie,
jakby bardziej dobitnie, niż kiedykolwiek wcześniej,
że dusza (subiektywność, teraz uważam słowo "dusza" za niepotrzebne bo
fałszywe) to czysty koncept i że mamy do czynienia jedynie z fizyką
(Już dawno wtedy byłem ateistą i realistą ale dualizm wdrukowany przez
religijne wychowanie pozostawił pewne ślady, które wtedy
zniknęły zupełnie).
Jednak jednostkowa, indywidualna świadmość to tak bogaty fizyczny fakt,
że wydawała mi się wtedy aż nieopisywalna... Choć dalej myślę,
że nasze subiektywne doświadczenie jest, w pewnym sensie,
nieopisywalne, nie zmienia to faktu, że
uważam, że możemy zredukować opis świadomości do opisu mózgu
i ciała jej posiadacza - podobnie jak skończony jest opis automatu
komórkowego ale rezultat jego działania może być w dużej
mierze nieprzewidywalny/nieopisywalny
(https://www.wolframscience.com/nks/p677--the-rule-110-cellular-automaton/).
01.01.2023
01=E -
kolejne “szalone” równanie,
które pojawiło się w mojej głowie dokładnie 18 sierpnia 2010
roku... Odnotowane z dopiskiem “też klikam” (w
końcu każde kliknięcie twojej myszki to najczystsza reprezentacja
informacji! szalony ja ;))... Zanotowane jako część Bloga Rysunkowego
Nr3 (https://lukeratz.com/blog_3.html)...
Jak ktoś uważa je za ekstremalnie głupie może zacząć postrzegać je jako
rysunek ;) Dla mnie znaczyło i znaczy ono, ni mniej ni więcej, że
“informacja jest energią”. Być może lepiej byłoby
to ująć w ten sposób “i=E” ale w tamten
czas urzekło mnie odniesienie do bitów...
Ten dośc trywialny wgląd nie jest aż tak paradoksalny jak
“0=∞” i wziął się z prostej intucji,
którą można ilustrować przykładami z historii technologii np
- informacja jak zrobić “koło” i
“wóz” całkiem dosłownie oszczędza
energię pracy twoich mięśni, kiedy próbujesz przenieść wiele
ciężkich przedmiotów z jednego miejsca do innego... Dodajesz
nieco więcej informacji, jak np instrukcję “jak udomowić
konia” i całkiem dosłownie oszczędza ona nawet więcej
energii,
kiedy do wozu zaprzęgniesz konia... itd. aż po plan budowy elektrowni
jądrowej... Gdyby potraktować to równanie jako prawdę z
zakresu fizyki (można przywołać tutaj również eksperyment
myślowy - tzw. Demona Maxwella), wydaje się, że
pojawiłyby się
różne
paradoksy, choć wiem, że niektórzy fizycy, całkiem niedawno
brali pod uwagę możliwość, że hipotetyczna ciemna materia,
która stanowi “niewidzialną masę
galatyk” może być “informacją”
(https://bigthink.com/hard-science/dark-matter-theory/)
- czyli “the mass-energy-information equivalence
principle”... Nie wiedziałem wtedy nic o takich szalonych
pomysłach...
04.01.2023+21.01.2023
absolutna wolność
słowa i ekspresji - jestem przekonany, że nikt nie ma
prawa do ingerowania w to jak myślimy, bo jesteśmy niezależnymi,
wolnymi podmiotami, a to jak myślimy może zamanifestować się jako
“output”, produkt - słowo, obraz, gest itd., każda
próba ograniczenia wolności ekspresji jest dla mnie
próbą ograniczenia wolności myśli jednocześnie - bo czyż
istnieje myśl, która jest niewyrażona, nieodnotowana,
nieusłyszana etc.? (to pytanie zadaję pół żartem
pół serio - dla mnie oczywiste jest, że niewyrażona myśl
istnieje. Nie istnieje ona jedynie w społecznym wymiarze.)
Myślę, że to przekonanie, które zazwyczaj wyrażałem w dość
radykalny i stanowczy sposób, zawsze budziło największy
opór pośród moich znajomych bo pojawia się zawsze
pytanie - co z faszystami, psychopatami itd., czy oni mogą wypowiadać
się publicznie?
Bardzo przypomina mi to “problem aborcji” -
jakiekolwiek masz zdanie na ten temat - regulacje prawne nie zmienią
praktyk, które istniały od tysięcy lat - kobiety będą
dokonywać aborcji niezależnie od tego jaką ktoś ma opinię na ten temat,
podobnie życzeniowe myślenie, które sugerowałoby,
zdroworozsądkowo, żeby odbierać możliwość wypowiadania się ludziom,
którzy nie zgadzają się z naszą definicją etycznego,
humanistycznego zachowania, nie zmieni faktu, że tacy ludzie będą
zawsze myśleć to, co myślą i nie zmieni tego ustawa, prawo czy zakaz.
Moim głównym argumentem na rzecz dopuszczenia wszystkich do
głosu jest natury analitycznej. Jeśli jakaś myśl rzeczywiście ma
toksyczny potencjał bo jest fałszywa czy nieetyczna, powinniśmy być w
stanie jako społeczność zwyczajnie dowieść w procesie dyskusji i
argumentacji (Habermas, Tomasello, Mercier-Sperber etc) jej fałszywość
czy nieetyczność. Jeśli jednak chcemy uczciwie dojść do porozumienia i
prawdy, wyklucza to możliwość cenzurowania kogokolwiek.
Innym argumentem może być praktyczna niemożliwość
odróżnienia ironii, subwersywności, żartu od faktycznych
przekonań bez odwoływania się do intencji autora. Jako fan komedii
(zwłaszcza stand-upu)! i miłośnik sztuki współczesnej
rozumiem doskonale, że nie ma rzeczy, której nie można
powiedzieć, bo literalne znaczenie zdania może nie mieć nic
wspólnego z tym, co ktoś usiłuje wyrazić. (Sam np rysowałem
swastyki, od zawsze będąc antyfaszystą. http://lukeratz.com/z_glowy_f_1997-2004/ratz_imagination_f_36.jpg
- kto
rozumie przekaz tego ja bardzo szanuję ;))...
Jeszcze inny argument, to fakt, że “fałszywa
sygnalizacja” jest niestety normą. Ludzie kształtują
wizerunki i przedstawiają się jako etyczni czy prawdomówni
podczas gdy praktyka życia codziennego dowodzi, że nie przestrzegają
zasad, które uznają za fundamentalne (najlepszym przykładem
byłby Papież ukrywający pedofili)... Politycy kłamią i manipulują
codziennie, wiedząc, że wielkie pieniądze, które zdefraudują
uchronią ich od kary- dlatego jestem przekonany, że należy odseparować
wyrażanie myśli i poglądy od praktyki życia codziennego. Dlatego myślę,
że to, co wyrażane powinno być traktowane z głębokim dystansem, bo
nigdy nie wiesz dokładnie czemu to ma służyć i jaki cel postawił sobie
ktoś kto daną myśl wyraża.
Czy to znaczy, że uważam, że publiczne kłamanie, czy nakłanianie do
nienawiści jest w porządku? Oczywiście, że nie uważam, żeby to było w
porządku ale jestem przekonany, że lepiej wiedzieć, że ktoś ma takie
poglądy, czy, że kłamie, niż nie wiedzieć. Lepiej znać myśli zanim
zamienią się w czyny, bo można próbować je zmienić zanim
sprowokują do działania.
Jeśli myślisz, że zaprzeczam sobie pisząc, że “należy
próbować zmienić czyjeś myśli zanim sprowokują do
działania” będąc przekonanym, że nie należy ingerować w
czyjeś myślenie, mogę podać przykład praktyk religijnych - uważam, że
to
nie moja sprawa jakie ktoś ma przekonania czy wierzenia
dopóki nie zaczyna zmuszać mnie do przestrzegania swoich
religijnych rytuałów czy praktyk, bo wtedy sprawa robi się
społeczna i wspólna i mam wtedy prawo a nawet może obowiązek
podważać logikę czy koherencję poglądów osoby,
która mnie do takowych praktyk zmusza. Podobnie kłamstwo,
manipulacja i nienawiść są społecznie szkodliwe i uważam, że każda
manifestacja takowych powinna być dyskutowana (nie cenzurowana!).
Można by napisać dużo więcej na ten temat, rokokowo i akademicko
ozdabiając to garściami przykładów i cytatów ale
całe szczęście nie jestem akademikiem i nic nie muszę ;)
07.04.2023
anarchizm - definiuję jako kompletnie
nieuwarunkowane, wolne i
niezależne myślenie. Nie jest to trywialne zadanie w społecznym świecie
gdzie wszyscy chcą Cię przekonać do swojej racji. Jedynym gruntem do
porozumienia w społecznym świecie jest nauka, czyli fakty i
eksperymentalnie testowalne teorie, reszta to ideologiczna wojna,
która nie wydaje się mieć, dla mnie, więcej sensu. Jako
szczególnie zainteresowany epistemologią, od czasu liceum
sympatyzowałem z postulowanym przez Paula
Feyeabenda “anarchizmem teoriopoznawczym”. Nadal
jestem jego fanem i uważam, że “anything goes” to
najbardziej otwarta epistemologicznie postawa i że jego argumenty z
“Przeciw Metodzie"- jak ten, że mogą istnieć teorie, na
których eksperymentalne potwierdzenie lub obalenie możemy
się nigdy nie doczekać i że pewnie muszą one pozostać
“równorzędne” z innymi teoriami,
które pozostają nieprzetestowane, są niezwykle cenne. Nie
wydaje mi się, że możemy powiedzieć, że “metoda
naukowa” jest czymś bardziej konkretnym od tego, że pewna
grupa ludzi znajduje konsensus, porozumienie w pewnych fundamentalnych
sprawach (konsensus to też kwestia niepisanej umowy - to paradygmat,
czyli coś, co ostatecznie drukujemy w podręcznikach, niekoniecznie
faktyczne wzajemne przyznanie sobie racji). Całej tej procedury
dochodzenia do owego konsensusu nie jesteśmy jeszcze w stanie rozpisać
na szereg algorytmicznych kroków bo ludzka kreatywność to
ciągle zagadka, która, wierzę, że będzie rozwiązana kiedy
uda nam się opisać jak działa ludzki mózg. Póki
co “anything goes” wydaje mi się najlepiej oddaje
charakter poznawczego wysiłku mającego na celu zrozumienie otaczającego
nas świata. Jeśli moglibyśmy jednoznacznie powiedzieć czym jest metoda
naukowa wiedzielibyśmy jak dochodzi się do wglądów
pozwalających formułować równania w rodzaju E=mc^2 i wtedy
moglibyśmy formułować tego typu równania automatycznie.
Akceleracja w nauce jest faktem i istotne odkrycia naukowe mają miejsce
praktycznie codziennie, nie znaczy to jednak, że możemy w
sposób jednoznaczny odpowiedzieć na pytanie jak to się
dzieje. Nie znaczy to, że jestem epistemologicznym misterianinem i że
jestem przeświadczony, że nigdy nie zdefiniujemy precyzyjnie czym jest
metoda naukowa. Podobnie nie jestem misterianinem w kwestii świadomości
i jestem przekonany, że rozszyfrujemy zagadkę - jak to się dzieje, że
mózg ma tak gruntowne przekonanie, że myśli,
które on produkuje są wolne... Anarchizm to dla mnie po
prostu wolność myśli.
Anarchizm na gruncie sztuki uważam za absolutny i fundamentalny -
literalnie wszysto wolno w świecie reprezentacji. Możesz pisać, co
chcesz, możesz malować, co chesz etc. W odróżnieniu od
nauki,
która ma za zadanie odkrywanie prawdy, sztuka może pozwolić
sobie na wszelkiego rodzaju fałsz, paradoksy, brzydotę i wszelkiego
innego rodzaju samowolę. Ma to ekstremalnie ważną poznawczo funkcję
zabawy, która ekstremalnie uelastycznie myślenie.
20.08.2022
“ANTY”
-
Jestem przeciwko wielu zjawiskom, co najogólniej możnaby
ująć
pisząc, że jestem przeciwko-RZECZYWISTOŚCI. Jestem przeciwko temu jak
się rzeczy mają w najbardziej ogólnym możliwym ujęciu, czyli
jestem przeciwko faszyzmowi codziennej rzeczywistości, przeciw temu, że
ludzie i inne czujące istoty umierają, przeciwko cierpieniu, przeciwko
chorobom i niedogodnościom. Jestem bardzo szczęśliwym człowiekiem ale
potrafię sobie wyobrazić, że istnieje wszechświat, w którym
nasze indywidualne potrzeby są zaspokajane w stu procentach, cały czas
a nie tylko niekiedy i częściowo, dlatego nie podoba mi się
wszechświat, w którym przyszło mi się urodzić.
13.11.2022
anty-akademizm
- nie ma wątpliwości, że akademia i oświeceniowe ideały przyczyniły się
do rozwoju nauki i nie ma wątpliwości, że to otwarta debata jest
sposobem na rozwiązywanie wielu społecznych, ludzkich
problemów... Prawda jest dla mnie najwyższą wartością bo
jest użyteczna, dlatego nie mam wątpliwości, że dialog, debaty są
koniecznością... Występuję jednak przeciwko systemowi akademickiemu bo
wyklucza on z debaty wszystkich tych, którzy podważają
autorytet akademii. W naszej społecznej rzeczywistości, oficjalnie, nie
istnieją nauka czy sztuka, które funkcjonują poza systemem
akademickim... A z pewnością są one mniej widoczne. Wykluczeni zostają
Ci, którzy nie mają ochoty uczestniczyć w istniejącym
systemie edukacji. Współczesny system edukacji jest
ekstremalnie mało elastyczny i niewrażliwy na różnice
indywidualne, z ekonomicznymi włącznie... Jest niewrażliwy na
kreatywność, odkrywczość - bo priorytetem jest przyswajanie wiedzy a
nie jej generowanie, a już z pewnością nie jest dostosowany do świata
globalnie zintegrowanego przez sieć internetową, w której
każdy potencjalnie może dotrzeć do dowolnej informacji i potencjalnie
każdy na własną rękę może się nauczyć tego, czego tylko zapragnie.
Akademia w tym kontekście ciągle usilnie stara się zmonopolizować
wiedzę tworząc różnego rodzaju bariery w dostępie do
sprawdzonej wiedzy - płatne konferencje, płatne biblioteki i
źródłowe materiały, wykłady jedynie dla
studentów, wspierając w ten sposób niezdrowy
kapitalistyczny system, w którym zamożnym jest zawsze
łatwiej...
Akademicy nieustannie ignorują opinie ludzi spoza akademii, często nie
dopuszczając nie-akademików do głosu, choćby nawet ci
wykluczeni chcieli wejść w głębszą polemikę. Naukowcy czy artyści spoza
akademii nie są w stanie czerpać korzyści ze swojej pracy bo nie mogą
publikować czy być widoczni mogąc sprzedawać efekt swojej pracy
i uczestnicząc w wolnym rynku idei...
Akademia jest upolityczniona. Akademie są instytucjami państwowymi,
więc możemy sobie wyobrazić, że studenci, którzy nie myślą
zgodnie z linią polityczną władz uczelni mogą doświadczać wielu
problemów, łącznie z wydaleniem z uczelni... W
ogóle hierarchiczna struktura współczesnego
systemu akademickiego skazuje studentów na ciągłą
psychologiczną grę z nauczycielami, bo nie liczy się jedynie twoja
wiedza czy poziom rozumienia problemów ale to jak przebiega
twoja interakcja z nauczycielem. Istnieją badania, które
pokazują, że nie uczymy się od nauczycieli, za którymi nie
przepadamy (https://larryferlazzo.edublogs.org/2019/11/01/
according-to-new-research-rita-pierson-was-more-right-than-not
-when-she-said-kids-dont-learn-from-people-they-dont-like/)
i przypuszczam, że działa to również w drugą
stronę- nie nauczysz dobrze osoby, której nie lubisz... Tak
więc najogólniej można nazwać problem
“niemożliwością obiektywnej oceny”, bo nauczyciel
nie jest w stanie odciąć się od ludzkich emocji, które budzi
w nim student i vice versa. Jedyne rozwiązanie jakie przychodzi mi do
głowy to
egzaminy realizowane przez komputery, czy A.I...
Sama idea programu nauczania kojarzy mi się bardziej z propagandą
polityczną niż z tym jak funkcjonuje ludzki mózgu i jego
naturalna ciekawość, bo określanie czym jest to, co student powinien
wiedzieć jest arbitralną i sztuczną kreacją, rodzajem dyktatury... W
moim przekonaniu student powinien mieć możliwość studiowania tylko i
wyłącznie na kursach, które go interesują...
Akademizm jest również przejawem niezrozumienia faktu, że to
niezależność myślenia i głębokie krytyczne myślenie są
źródłem innowacyjności, kreatywności i odkryć a nie grzeczne
realizowanie programu, który szybko traci istotność w
ekstremalnie szybko zmieniającym się świecie. Student, od samego
początku, powinien być twórcą algorytmów a nie
tylko konsumentem algorytmów... Jednak przede wszystkim
myślę, że system akademicki nie powinien być reformowany bo każda
zmiana to będzie jedynie kolejna metoda na homogenizowanie
sposobów myślenia ale raczej sądzę, że przede wszystkim
system akademicki i akademicy powinni stracić
swój status bycia “wyrocznią”. Akademizm
to nie jedyna metoda nabywania wiedzy i nie tylko akademicy dysponują
istotnymi wglądami. “Anarchizm teoriopoznawczy”,
który preferuję to przeświadczenie, że każdy mózg
jest potencjalnie zdolny, do rozwiązywania złożonych
problemów i odkrywania nowych prawd dotyczących
rzeczywistości, dlatego nie uważam, aby akademicy zasługiwali na jakiś
szczególny status w naszej kulturze. Prawda jest niezależna
od instytucji.
08.05.2023
anty-estetyzm
- nigdy
nie interesowało mnie piękno w sztuce. Interesowała mnie warsztatowa
elastyczność, dobry rysunek, który umożliwia narysowanie
niemal
wszystkiego, renesansowa wirtuozeria pozwalająca przedstawić dowolną
scenę w realistyczny sposób a dopiero potem jakiekolwiek
emocje
czy historie, które dzięki tym umiejętnościom można w
obrazach
przekazać. Czyli raczej chodziło mi o wolność ekspresji, złożoność,
którą można zilustrować a dopiero potem o wyrażanie treści
czy o
emocje, które może to wzbudzać. Piękno czy estetyka,
która zadowalałaby kogokolwiek innego poza mną, nigdy nie
były w
centrum moich artystycznych zainteresowań i zmagań.
“Estetyczny
uniwersalizm gatunkowy”, jak bym to określił, “coś,
co
podoba się wszystkim ludziom” nie interesuje mnie bo ja chcę
tworzyć rzeczy, których nigdy wcześniej nie widziałem. Coś
zupełnie nowego nie podlega tego typu estetycznym ocenom, bo jakiż
można mieć stosunek do zestawu kolorów, który nie
występuje naturalnie w przyrodzie, do kreatury, której nikt
nigdy nie widział na oczy, czy do kształtu obiektu zrobionego z
materiału, który nie istnieje? To oczywiste, że dla
większości
będzie to coś, co wzbudza lęk lub niechęć choć jednocześnie poszerzy to
dla kogoś spektrum możliwych do wyobrażenia form i zestawów
kolorów... Debata o “złotym cięciu”,
idealnych
matematycznych proporcjach itd itp nie interesuje mnie specjalnie. To
wolna eksploracja własnej wyobraźni i sposobu przedstawiania owej
wyobraźni. Jeśli zrobiłem coś pięknego w swojej twórczej
historii, jest to czysty przypadek, bo jedyne co chcę zilustrować to
raczej “coś ciekawego”, “coś
oryginalnego”,
“coś złożonego”. Estetyczne wybory to opisywanie
“estetycznego algorytmu”, którego
używamy podejmując
życiowe decyzje i ten algorytm działa na poziomie podświadomym, po
prostu nie musimy za każdym razem tłumaczyć sobie i innym dlaczego
wybraliśmy buty takie jakie wybraliśmy... Te wybory nie podlegają
negocjacjom. To jest absolutna wolność ekspresji i wyboru.
10.03.2024
anty-kapitalizm
-
Pośród innych moich “pet-hates", pielęgnowanych
niechęci,
jest kapitalizm. Nie zamierzam tu przeprowadzać obszernej ekonomicznej
krytyki choć mogę jedynie wskazać na niemożliwość określenia
obiektywnej wartości w społecznym świecie... Inną irytującą mnie wadą
kapitalizmu jest to, że kumulacja kapitału może umożliwić przejęcie
władzy w demokratycznym państwie. Sam fakt posiadania pieniędzy może
spowodować to, że wygrasz wybory bo stać Cię będzie na bardziej
psychologicznie manipulatywną kampanię wyborczą, będziesz dysponował
większą ilością billboardów, spotów reklamowych,
reklam
internetowych itp. niż twój mniej zamożny konkurent. Inne
niebezpieczne konsekwencje kumulacji kapitału, to monopole i nieuczciwa
rywalizacja. Pieniądze gwarantują ludziom widzialność i możliwość
uczestniczenia w debacie publicznej, brak pieniędzy sprawia, że jesteś
społecznie niewidzialny i twoje potrzeby nigdy nie zostaną zaspokojone
lub twoje talenty nigdy nie zostaną docenione. Kapitalizm zwyczajnie
pogłębia, wzmacnia i utrwala nierówności społeczne. Ta
krytyka
mogłaby być znacznie dłuższa i głębsza...
13.11.2022
anty-religijność
- nie możemy oczekiwać tego, że nasze problemy typu np. globalne
ocieplenie, starzenie się etc zostaną rozwiązane, jeśli będziemy
nagradzać ludzi za brak racjonalizmu. Społeczności religijne poprzez
tworzenie symbolicznej wirtualnej rzeczywistości, w której
fałsz wyniesiony jest do rangi czegoś świętego, literalnie wdrukowują w
mózgi swoich wyznawców nawyki poznawcze,
które są destrukcyjne. Fałsz, iluzja czy ułuda nigdy nie
rozwiązują żadnych problemów. Oczywiście nikt otwarcie nie
zmusza mnie do praktykowania żadnej religii i właściwie nie
przejmowałbym się tym, że ktoś decyduje się żyć w wirtualnej
rzeczywistości swojego wyznania, gdybym nie obserwował tego jak np
Kościół Katolicki wpływa na polityczne decyzje na świecie i
gdybym nie wiedział jak wielkie pieniądze rokrocznie wysysa on z
kieszeni podatników jedynie po to by rozpowszechniać
poznawczo szkodliwe memy religijne. Wiedząc jednak jak wielką szkodę
stanowi dezinformacja, stanowczo nie zgadzam się na to aby ktokolwiek
zmuszał mnie do finansowania z płaconych przeze mnie
podatków wysiłków rozprzestrzeniania
dezinformacji.
10.12.2023
anty-tożsamość
- nie ma nic bardziej blokującego i usztywniającego myślenie niż
zbudowana i utrwalona tożsamość. Jest to pułapka dla wyobraźni i
mentalna zagroda. Nie znaczy to, że nie ma rzeczy, pojęć i zjawisk,
których nie preferuję bardziej lub mniej, że nie mam ściśle
określonych preferencji, gustów i ulubionych aktywności.
Mój mózg doskonale wie, jaki typ kobiet lubię, co
lubię jeść, jakie książki czytać i jakiej muzyki słuchać. Jednak nigdy
nie powiem "nie” na nowe doświadczenia, które mogą
wzbogacić moje mentalne reprezentacje. Jestem zazwyczaj zdumiony i
rozczarowany tym jak zamknięci są ludzie, jak usilnie starają się nie
dopuścić do siebie żadnej informacji, która nie pochodzi od
nich samych. Jakby zupełnie nieważne było jaka jest rzeczywistość
dookoła i jak ją postrzegają inni. Wydaje mi się, że silne tożsamości
religijne, narodowe, kulturowe są głównie odpowiedzialne za
takie poznawcze usztywnienia. Myślę, że budowanie fałszywych lub
zniewalających tożsamości to bardzo niebezpieczna praktyka manipulacji,
ponieważ to właśnie silne utożsamianie się z czymś sprawia, że zamykamy
się na wszystko to, co wytrąca nas z roli, z którą się
utożsamiamy. To odpowiednik plemiennego sposobu myślenia,
które odrzuca wszystkich spoza grupy ludzi,
których nauczyliśmy się akceptować bez możliwości poznania
ich perspektywy i wglądów. Choć oczywiście bardzo użyteczne
jest by konsekwentnie dążyć do celów, które z
tożsamością są związane, bycie zamkniętym na nowe informacje,
aktywności , na nowe oferty pracy, nowe miejsca zamieszkania czy nowych
partnerów może zdecydowanie pogorszyć jakość naszego życia.
Sam jako osoba wysoce lękowa musiałem się długo uczyć otwartości i dużo
czasu zajęło mi uświadomienie sobie, że proces nauki nigdy nie może
zakończyć się ostatecznym oświeceniem. Nie ma czegoś takiego jak
ostateczne zrozumienie czym jest świat, rzeczywistość czy ludzka
natura. Mentalne modele tych zjawisk są zawsze bardziej ograniczone niż
złożoność tych zjawisk, dlatego nie ma również czegoś
takiego jak niezmienne “ja”.
20.04.2024
anty-trybalizm
- najwyższą wartością jest dla mnie prawda i to powoduje, że
automatycznie staję się anty-trybalistą ponieważ plemienność zakłada
przede wszystkim lojalność i wierność grupie. Jeśli lider takowej grupy
kłamie i nie obchodzą go dochodzenia prawdziwościowe, zazwyczaj lojalni
mu współtowarzysze będą również
próbowali kłamać by podtrzymać spójność grupy.
Tego rodzaju zjawiska obserwujemy na codzień w grupach i
stowarzyszeniach religijnych, politycznych ale nawet w społecznościach
naukowych, gdzie spory wychodzą daleko poza eksperymenty i testowalne
hipotezy i przybierają charakter estetycznych sporów (czy
powinniśmy dodawać kilka nowych wymiarów do naszych
równań aby wyjaśnić fizykę otaczającego nas świata? czy
możemy polegać tylko na matematyce kiedy próbujemy
rozszyfrować jakie są prawa rządzące otaczającym nas światem? itd itp.).
Kiedy najważniejszą wartością jest prawda możesz, tak jak ja stać się
anti-elitarystą i anty-intelektualistą.
anty-elitarystą
jestem bo nie ma żadnych sensownych przesłanek by sądzić, że to tylko
indywidua z jakiejś konkretnej grupy mogą dysponować sensownymi
twierdzeniami, czy wiedzieć coś ciekawego lub istotnego. Nikt nie ma
monopolu na prawdę. Zazwyczaj “elity” to ludzie,
którzy uzurpują sobie prawo do bycia postrzeganym jako
wyrocznia w bardzo istotnych sprawach, często bez uwzględniania opinii
ludzi spoza elitarnych kręgów. Elity są wąskie, morze ludzi
niemal nie do ogarnięcia... Jak w takim świecie można sądzić, że jest
się lepszym, bardziej prawdomównym czy ważniejszym? To
nieracjonalne.
anty-intelektualistą
nazwałem się właśnie dlatego, że intelektualiści to samo izolująca się
grupa, która usilnie stara się przekonać wszystkich dookoła,
że to tylko odpowiednio wykształceni mają dostęp do istotnych
wglądów. Izolująca nomenklatura, żargon, słownik, płatne
konferencje w poważnych instytucjach bez dopuszczania do głosu nikogo
kto mógłby zakłócić przebieg dyskusji prawdziwie
kłopotliwym pytaniem... Na przykład o to czy warto inwestować tak
wielkie kwoty z pieniędzy podatników na taki i taki cel,
skoro ludzie spoza wtajemniczonej, uprzywilejowanej grupy żyją w
biedzie? Myślę, że jeśli interesuje nas prawda musimy stać się otwarci
na więcej perspektyw, zwłaszcza na ludzi, którzy się z nami
nie zgadzają, którzy mówią innym językiem i
którzy mają zupełnie inne doświadczania. Inność wzbogaca.
01.11.2023
ateizm - Nie wierzę w nic bez dowodu. Nawet
jeśli dowody istnieją, mogą
być spreparowane. Najlepszym dowodem jest eksperyment, jeśli rozumie
się dokładnie, co znaczy jego wynik. Religie postrzegam jako instrument
do manipulowania ludźmi, do kontrolowania ich zachowań na masową skalę,
co jest możliwe dzięki swego rodzaju “psychozie
indukowanej” czy może “psychologicznej
lobotomii”, czyli wygaszaniu wyższych funkcji poznawczych jak
planowanie, samokontrola, krytyczne myślenie. Najwyższą wartością jest
dla mnie prawda, więc nie interesuje mnie to, co oddala mnie od
sensownej ontologii czy epistemologii...Uważam, że religia jest
społecznie szkodliwa z powodu zacierania granicy między wyobrażonym a
realnym, przez co wyznawcy nie są w stanie poprawnie rozumieć
otaczającego ich świata, co istnieje naprawdę i jak to funkcjonuje, co
jest warte ich uwagi i pieniędzy, jakie są prawdziwe intencje innych
ludzi. Jako scjentysta jestem przekonany, że każde państwo,
które się sekularyzuje odzyskuje racjonalność.
28.08.2022
biohacking
- definiuję
jako "radykalną medycynę", rozszerzoną do tego stopnia, że pacjent
staje się własnym lekarzem, który jest skłonny ingerować w
swoją
własną biologię w imię osobistej wolności, “wolności
morfologicznej” i w imię wszelkich innych
transhumanistycznych
ideałów... Czyli czyste dobro w postaci miłości do własnego
ciała i do swojej “wolnej myśli”... Oczywiście nie
róbcie tego sami w domu... Ale uczcie się jak to robić.
15.05.2023
czerń
-ktokolwiek
mnie zna, wie, że czerna jest większość moich ubrań. To się nigdy już
nie zmieni. W czerni zacząłem się nosić po tym jak po raz pierwszy
trafiłem do szpitala psychiatrycznego i wtedy kompletnie zwątpiłem w
zdolność empatii i ogólnie w zdolności poznawcze ludzi z
mojego
otoczenia. Po tej osobistej tragedii, dla mnie kompletnej katastrofie,
po tym jakimś dziwnym bankructwie, gdzie wartości wyznaczyli jacyś
kompletnie szaleni dla mnie ludzie, stałem się zupełnie innym
człowiekiem. Czerń stała się dla mnie symbolem tej zmiany. Takich zmian
nastąpiło w moim życiu jeszcze kilka i za każdym razem wiązało się to z
momentami kiedy umierała jakaś iluzja, kiedy rozczarowywałem się
kolejnymi pomysłami dotyczącymi ludzi, kolejnymi ludźmi, kiedy kolejne
teorie i idee traciły dla mnie znaczenie. Czerń była na początku niemal
tylko praktycznym rozwiązaniem. Rysowałem wtedy niezwykle dużo i
zazwyczaj używałem wtedy mojego ulubionego chińskiego tuszu i bardzo
zwyczajnie, kiedy używasz tego medium, najprostszym sposobem ukrycia
plam jest noszenie się na czarno. Czarna koszula, czarne spodnie. Zen
prostota i zen sztuka. Po tej osobistej tragedii, kiedy
odwrócili się ode mnie wszyscy, łącznie z najbliższymi,
postanowiłem, że nigdy nie zrezygnuję z robienia sztuki bo to tylko
sztuka odwdzięcza się za twoje towarzystwo nie tylko symetrycznie ale z
jakimś naddatkiem, jakby zwracając więcej niż w to wkładasz. Ponieważ w
kulturze z jakiej się wywodzę czerń to znak żałoby, symbol mojej
osobistej przemiany stał się też symbolem zerwaniem z oficjalnym,
religijnym dres-kodem. Jako ateista tym bardziej polubiłem czerń.
Jednocześnie nigdy osobiście nie mogłem zobaczyć w czerni nic smutnego
czy ponurego. Dla mnie był to awangardowy mundurek, który
dawał
mi więcej osobistej wolności bo mimo iż pracowałem więcej nie było
widać tego brudu, który się na mnie zbierał w pracowni.
Eleganckie robocze ciuchy - perfekcyjne dopasowanie. Wiedziałem, że już
raczej nikogo nie uwiodę bo przestałem wierzyć ludziom, więc nigdy nie
chodziło o “modę”. Chodziło tylko o maksymalną
prostotę,
która oszczędzałaby mi mój cenny czas. Do tej
pory ten
“life hack” sprawdza się rewelacyjnie.
Roman Opałka tworzył swoje liczone obrazy, robiąc je za każdym razem
odrobinę jaśniejszymi dodając do nich więcej bieli. Kiedyś palnąłem na
jakiejś imprezie, że kiedy Opałka umrze ubiorę się na biało. Kiedy
Opałka umarł siedziałem tego dnia cały dzień w gaciach przed
komputerem. Nawet jeśli mógłby mnie ktoś oglądać tego dnia,
nie
miałem chyba ani jednej białej koszuli, pary spodni czy gaci. Opałkę
uznaję za jednego z najwybitniejszych artystów w historii.
Czerń to również symbol
“egzystencjonalizmu”, z
którym też sympatyzuję, choć ja zdecydowanie jestem
optymistą.
Jestem dogłębnie przekonany, że żyje się tylko raz - teraz i wszystkie
swoje marzenia,cele, pomysły należy realizować już, w tej chwili. Nie
widzę też w ateizmie czy nihilizmie nic szczególnie
pesymistycznego. To tylko ontologiczne konstatacje, które
nie
mają żadnego emocjonalnego zabarwienia.
12.06.2024
demitologizacja - Komunikacja powinna
odsłaniać prawdę a
nie służyć do manipulacji. W świecie social mediów jesteśmy
otoczeni przekazami reklamowymi i kreacjami wizerunków,
które są wynikiem kalkulacji i strategii nie mającymi nic
wspólnego z tym jak ludzie funkcjonują naprawdę. To są
współczesne mity. Jestem za odsłanianiem tego kim jesteśmy
jako indywidua, jestem za naturalizmem psychologicznym,
który pozwoli udokumentować nasz idiolekt, algorytm wg.
którego myślimy.
28.08.2022
flow -
stan skupienia,
kiedy czas przestaje istnieć, kiedy będąc zakotwiczonym w momencie,
będąc całkowicie tu i teraz, automatycznie i spontanicznie kreujesz,
zapominając o wszystkim dookoła. Ten błogostanny, kreatywny stan miałby
przynosić szczęście i sprawiać, że człowiek w tym stanie staje się
niezwykle pomysłowy, produktywny, wydajny itp. Wielokrotnie byłem w tym
stanie i zgadzam się, że to jeden z najbardziej błogostannych,
pozytywnych stanów umysłu. W tym stanie umysłu po prostu
działasz, wyłączając przesadnie krytyczne myślenie, spontanicznie
zamieniając pomysły na słowa bądź obrazy. Mimo iż doceniam ten stan i
mimo iż myślę, że rzeczywiście daje on dużo radości i że być może
przynosi szczęście kiedy jesteśmy w tym stanie umysłu dość często, to
jednocześnie nie uważam żeby “flow” był złotym
środkiem,
który może nam pomóc w rozwiązywaniu kreatywnych
problemów. Otóż wydaje mi się, że prawdziwa
kreatywność,
w głębokim sensie, jest całkowitą zmianą schematu myślenia, jest
prawdziwym odkrywaniem lub rewolucją intelektualną, jest tworzeniem
kompletnie nowej wartości. Nie wydaje mi się, aby do przełomowych
odkryć, wniosków czy rozwiązań problemów,
dochodziło się
w stanie umysłu, który byłby odpowiednikiem improwizowanego,
automatycznego realizowania algorytmów, które
tkwią
gdzieś w naszej podświadomości, zaszyfrowane w naszym neuronalnym
substracie. Nie wydaje mi się, żeby “wyłączanie”
płata
czołowego i jego tendencji do krytyki i hamowania aktywności
umysłowych, które zachodzą w mózgu na innym
poziomie było
receptą na poprawienie jakości naszych kreatywnych wysiłków,
dlatego, że krytyka generowanych przez siebie pomysłów jest
właśnie umysłową “naturalną selekcją”,
która
dokonuje się w procesie “głębokiej” kreatywności.
Musisz
mieć pełną świadomość tego, co robisz i jakie procesy zachodzą w twojej
głowie, żeby je świadomie kształtować - czyli musimy poznać algorytmy,
które tkwią w naszych głowach, żeby pozwolić im mutować i
ewoluować. Będzie to zawsze proces, który wymaga pełnej
świadomości, niezwykłej skrupulatności i uważności, czyli raczej, w
moim mniemaniu, coś mniej spontanicznego i radosnego od
“flow”. Wydaje mi się, że w stanie
“flow” to,
co może sprawiać wrażenie rozwiązania, tym, co wydaje się podkręcać
naszą kreatywność może być po prostu przypadek - błędy i tymczasowe
rozwiązania, które stosujemy na szybko, kiedy nie działają
nasze
stare algorytmy... Jednak, żeby nowe rozwiązanie miało naprawdę
kreatywny charakter, w “głębokim” sensie,
musielibyśmy być
inżynierami dla naszych algorytmów, którzy je
świadomie,
precyzyjnie mutują, testują i w końcu stosują. Moim twierdzeniem jest
zatem to, że “flow” to jedynie płytki rodzaj
kreatywności,
który można nazwać po prostu generatywnością lub
produktywnością, którą osiągamy poprzez obniżanie poziomu
samokontroli... Natomiast głęboką kreatywnością nazwałbym stan
całkowitej kontroli procesu kreacji, kiedy jesteśmy na “meta
poziomie” wobec procesu, nad którym pracujemy,
kiedy
świadomie dokonujemy “chirurgicznej interwencji”
całkowicie
zmieniając ten proces, nasz algorytm - wytwarzając w ten
sposób
na “outpucie”, jako konsekwencja zastosowania
nowego
algorytmu, jakiś kompletnie nowy produkt.
30.06.2024
Galeria Ratza (The
Ratz Gallery)
- jedynym miejscem, w którym chciałbym w przyszłości
pokazywać
moją sztukę byłaby moja autorska galeria. Na razie ta galeria istnieje
tylko w wirtualności i w mojej wyobraźni... Wydaje się to jedynym
wyjściem w sytuacji kiedy narysowałeś tysiące rysunków i nie
możesz dogadać się z żadnym galernikiem, wydawcą czy inwestorem,
który mógłby to dla ciebie opublikować, sprzedać,
pokazać... Nawet współczesny internet, który
teoretycznie
jest narzędziem do swobodnej komunikacji, który teoretycznie
miał być wirtualnym ucieleśnieniem wolnego rynku, zmienia się coraz
bardziej, stając się przestrzenią gdzie rządzą kapitalistyczne złe
standardy, gdzie wszystko staje się płatne i systematycznie drożeje,
nie jest obecnie najlepszym narzędziem do tego, żeby sprzedać swoją
sztukę (jeśli nie masz pieniędzy rzecz jasna). Widzialność w sieci
stała się drogim, luksusowym produktem, który, w co tak
łatwo
uwierzyliśmy, miał stać się ogólnodostępnym, darmowym
dobrem.
“Galeria Ratza” to mój cel,
który, jak wiele
moich pomysłów (po prostu pewnie jest ich za dużo)
prawdopodobnie nigdy nie będzie zrealizowany. Kilka ścian w prawdziwej,
fizycznej rzeczywistości (to czasy kiedy należy to podkreślać),
które od czasu do czasu mógłbym zapełniać swoimi
wizualnymi produktami rozwiązałoby wiele moich problemów...
http://lukeratz.com/
https://www.facebook.com/schizo.ratz
https://www.facebook.com/look.rats/
https://www.instagram.com/ratz__artz/
https://www.tiktok.com/@luke.ratz
https://www.artpal.com/luke_ratz
17.07.2024
hiperbodziec
(wiki - https://en.wikipedia.org/wiki/Supernormal_stimulus)
- to, jak ujmę to własnymi słowami, wyolbrzymiony bodziec,
który
naturalnie sprawia przyjemność, lub, który naturalnie
wzbudza
automatyczne reakcje. Jeden z moich ulubionych
popularyzatorów
neuronauk Vilayanur S. Ramachandran opisywał hiperbodźce np w swojej
książce "Neuronauka o podstawach człowieczeństwa", podając przykłady ze
świata zwierząt. Otóż np ptaki, które reagują na
specyficzne wzory i ubarwianie dziobów karmiących je matek,
reagują znacznie bardziej intensywnie na widok powielonego,
wyolbrzymionego wzoru i zabarwienia z tych dziobów,
które
eksperymentatorzy podsuwali pisklętom na imitujących dzioby pałkach.
Podobnie ludzie reagują większym pobudzeniem np. na wzrokowe bodźce
seksualne jak te występujące na starych hinduistycznych świątyniach.
Ramachandran opisywał hiperbodźce starając się wyjaśnić fenomen sztuk
pięknych i naszej tendencji do poszukiwania piękna. Choć zgadzam się z
Ramachandranem, że sztuka oferuje nam hiperbodźce i jej celem jest
m.in. sprawianie przyjemności i tworzenie niekoniecznie występujących w
naturze wyolbrzymień, to moim zdaniem w sztuce zachodzi coś jeszcze
bardziej ekstremalnego. Uważam, że występują w sztuce “abstrakcyjne hiperbodźce”.
Abstrakcyjny hiperbodziec definiowałbym jako bodziec czysto
intelektualny - czyli nie powielamy czegoś, co stworzyła natura jak np.
piękne ciała czy niezwykle piękne pejzaże ale tworzymy lepszą wersję
czegoś do czego przywykliśmy kulturowo. Abstrakcyjnym hiperbodźcem może
być np gra komputerowa, która powoduje o wiele bardziej
intensywne doznania niż w prawdziwym życiu. Abstrakcyjnym hiperbodźcem
może być również np sama cecha dzieł sztuki taka jak
“złożoność” lub “bogactwo
treści”, jak w
przypadku literatury. Podobnie sztukę czysto abstrakcyjną w malarstwie
postrzegam jako naturalną konsekwencją ewolucji bodźców od
impresjonizmu, poprzez ekspresjonizm, postimpresjonizm, neoplastycyzm,
surrealizm aż do syntetycznych plam kolorów czy
geometrycznych
form obecnych w abstrakcjonizmie. Wydaje mi się, że to, co obserwujemy
w malarstwie to “hiperbodźce
hiperbodźców” aż do
momentu kiedy bodziec nie wydaje się mieć niemal z pierwotnym bodźcem
nic wspólnego i staje się abstrakcyjnym hiperbodźcem.
31.12.2023
hiperfantazja
(https://en.wikipedia.org/wiki/Hyperphantasia)
- naiwny “psycholog” zakładać może, że stany
mentalne
innych osób nie różnią się znacząco od jego
subiektywnych
stanów mentalnych. W końcu wszyscy jesteśmy ludźmi i empatia
jest możliwa. To prawda ale tylko do pewnego stopnia. Jakiś czas temu
doświadczyłem nie lada zdziwienia kiedy dowiedziałem się o zjawisku
“afantazji”. Otóż okazuje się, że są
ludzie
którzy twierdzą, że nie dysponują wyobraźnią
wzrokowo-przestrzenną, tzn. że ich “oko umysłu”
jest
kompletnie ślepe. Kiedy czytają książkę lub kiedy wspominają dawne
wydarzenia nie są oni w stanie mentalnie zwizualizować sobie tego o
czym myślą. Byłem przez dużą część mojego życia przekonany, że
wyobraźnia to główne źródło poznania i
inteligencji, bo
sam żyję w świecie swojej wyobraźni niemal non stop. Otoczony
również byłem ludźmi kreatywnymi, którzy podobnie
jak ja
dysponowali zdolnością wyobrażania sobie tego o czym mówią.
Ta
lekkość wyobrażania sobie i wizualizowania nazywa się
“hiperfantazją”. Kiedy uświadomisz sobie tę
różnicę
w sposobach myślenia, nagle zaczynasz rozumieć dlaczego
“visual
thinkers” mogą mieć trudność w porozumiewaniu się ze
zwyczajnymi
“thinkers”... Jestem jednak przekonany, że nawet
jeśli
dysponujesz szczątkową formą wyobraźni jesteś w stanie ją rozwijać
poprzez kultywowanie stanów mentalnych, które
zmuszają
cię do pracy z wyobraźnią.
09.10.2023
idiolekt | algorytm wg. którego myślimy
- w moim prywatnym słowniku rozszerzam definicję idiolektu i twierdzę,
że to jak osobiście używamy języka (języka sztuki również)
odzwierciedla nasz sposób myślenia, zgodnie z logiką -
mózg kształtuje nasz sposób myślenia a myślenie
kształtuje to jak używamy języka. Czyli algorytm, którego
używamy do myślenia to zwyczajnie odzwierciedlona w komunikacji, w
naszym języku, struktura naszego mózgu. Struktura
mózgu kształtuje wszystkie tego mózgu funkcje, w
tym, językowe. Przy czym należy
podkreślić, że kiedy mowa o myśleniu, preferuję używanie bardziej
abstrakcyjnego pojęcia “algorytmu”,
mniej konkretnego niż “struktura
mózgu”, żeby podkreślić, że podobnie jak
zmienny jest
mózg, zmienne są również algorytmy,
które on stosuje... Im więcej
przykładów wyrażeń,
które konstruujemy, w procesie komunikacji, tym większy
wgląd w nasz sposób rozumowania, tym lepiej opisane są
algorytmy, które stosujemy w procesie myślenia...
07.08.2022
insight-er
- to moje prywatne określenie i znaczy ono to samo co
“outsider” ale z podkreśleniem, że taki osobnik ma
“wglądy” (od “insight”), że ma
wyobraźnię. Jako osoba nieco maltretowana w młodości przez
psychologów i psychiatrów, z jakąś zabawną dla
mnie diagnozą-etykietą, zacząłem się już dawno, dawno temu interesować
sztuką “outsider art” i “art
brut” i podobnie jak Jean Dubuffet odkryłem, że tego rodzaju
artyści przemawiają do mnie niejednokrotnie bardziej niż artyści
mainstreamowi czy akademiccy. Najbardziej apetyczne dla mnie, w tego
rodzaju sztuce są - nonkonformizm, wizyjność, niczym nieskrępowana
wyobraźnia, łamanie norm i schematów w myśleniu o sztuce i
formie... Podejrzewam, że ta niezależność i wolność myśli
wyróżnia tego rodzaju artystów, jednocześnie
separując ich od reszty bardziej konformistycznych artystów,
którzy kierują się bardziej modą, którzy zajmują
się aktualnymi dla wszystkich tematami, czy inspirują się tym, co jest
zrozumiałe dla każdego. Insighterzy - przeciwnie zajmują się
prawdziwym, radykalnym indywidualizmem i osobistym doświadczeniem
(patrz też hasło - psychonautyka). Nigdy szczególnie nie
przepadałem za określeniem “outsider”,
głównie dlatego, że takie określenie byłoby w porządku
jedynie jeśli tacy artyści byliby “out” z własnego
wyboru... Niestety tacy artyści są praktycznie niewidzialni w
przestrzeni publicznej nie z wyboru ale dlatego, że są celowo
marginalizowani i wykluczani... Być może określenie
“insighter” mogłoby im przywrócić nieco
godności i zwrócić uwagę na głębię ich doświadczenia...
08.05.2023
cosmism porn
(kosmizm) - w tym temacie polecam książkę Bena Goertzla "A
Cosmist Manifesto” (którą można znaleźć pod tym
linkiem - https://goertzel.org/CosmistManifesto_July2010.pdf)...
Pierwotnie intelektualnym fundatorem kosmizmu był Rosyjski filozof
Nikolai Federov, który miał ten bliski mi scjentystyczny
światopogląd i to głębokie przekonanie, że naukowo kształtowany
światopogląd można zaaplikować do każdej sfery życia. Ben Goertzel
rozwinął tę wizję do ekstremum, można powiedzieć, nie tylko
teoretycznie, ale również praktycznie, samemu tworząc
zaawansowane projekty związane z AGI (sztuczna inteligencja
ogólna - maszynowy odpowiednik “g”)...
Nie trzeba
przeszukiwać internetu zbyt intensywnie i długo, żeby prędko przekonać
się, że wysiłki sworzenia Sztucznej Inteligencji są ostatnimi czasy
bardzo owocne, co wydaje się nie być jedynie czystym splendorem i
reklamą... Goertzel rozwinął kosmizm do ekstremów tworząc
futurystyczne wizje możliwości tworzenia zaawansowanych sztucznych
inteligencji, które z naszej, ludzkiej perspektywy, będą
wydawać
się “boskie”. Jestem wielkim fanem science-fiction
i
głęboko utożsamiam się ze scjentyzmem - czego, dla mnie, prostym
“amalgamatem kognitywnym”, czego prostą
“sumą”
jest kosmizm. Kosmizm to niemal “orgiastyczna”
wizja
mnożącej się, zazwyczaj, jak to opisują, wykładniczo, inteligencji.
Dlatego sam używam określenia “cosmism porn”
oddając charakter tego maniackiego optymizmu. Sam, jestem optymistą, i
choć jestem pełen sceptycyzmu, jeśli chodzi o wszelkie intelektualne
produkty, które odklejają się mocno od faktów
życia
codziennego (radykalny empiryzm), z przyjemnością obserwuję, że
próby stworzenia głęboko “myślącej” A.I.
to projekt
realistyczny. Jestem entuzjastą określeń typu “osobliwość”,
które ukuł Ray Kurzweil, które ma wskazywać na
możliwą
konsekwencję rozwoju projektów związanych z A.I.. A.I,
która osiągnie poziom ludzkiej inteligencji może być w
stanie
ją, niejako, zmultiplikować i pogłębić, a wtedy może stać się dla nas
kompletnie niezrozumiała. Kiedy to nastąpi, ten moment w czasie,
rzeczywiście może być bardzo osobliwy i szczególny. Ja
osobiście
nie mogę się doczekać, żeby takiej osobliwości i jej konsekwencji
doświadczyć, aczkolwiek, często myślę, że wiara w tę możliwość,
pośród wielu twórców A.I. jest niemal
religijna. A
z religią, nie chciałbym mieć nic wspólnego... Niemniej
jednak
równanie typu: kosmizm+scjentyzm+singularity... dobrze
oddają
klimat, który lubię... To po prostu jest,
najogólniej
rzecz ujmując, przekonanie, że świat jest inteligibilny,
czyli, że możemy zrozumieć czym jest otaczająca nas rzeczywistość i, w
konsekwencji, jesteśmy w stanie użyć tej wiedzy, stosując ją wg.
naszych potrzeb.
29.05.2023
kosmopolityzm
-
Mógłbym sparafrazować Diogenesa i powiedzieć
“Jestem
obywatelem Wszechświata”... To w zasadzie komentarz na temat
“tożsamości” - jestem przekonany, że problemy i
zjawiska
należy rozpatrywać “totalnie”, biorąc pod uwagę
całą
zdobytą wiedzę i doświadczenie... Jeśli nie będziemy ograniczać się do
doświadczeń na jakie pozwoliła nam społeczność z jakiej się wywodzimy
nauczymy się więcej i zrozumiemy więcej. Nieracjonalnym wydaje mi się
rozpatrywanie zjawisk, które widzimy jedynie przez jeden
rodzaj
“pryzmatu poznawczego”.
“Umwelt” należałoby
ciągle pogłębiać i rozszerzać jeśli mamy sposobność, bo większy
zasób wiedzy pozwala nam podejmować lepsze decyzje... Czyli
przekraczajmy granice... Szczęśliwie przyszło nam żyć w czasach
globalnej komunikacji i internetu... Mimo to można obserwować
absurdalne, kurczowe trzymanie się swoich tożsamości, definiowanej jako
“zbiór wyrażanych poglądów”,
choćby nawet
były fałszywe. To znany psychologiczny problem emocjonalnego
przywiązywania się do swoich przekonań... Szczególnie
kłopotliwe
wydają się silne tożsamości narodowe i religijne, które
wydają
się ludzi skłócać a nie integrować. Jeśli naszym priorytetem
jest pokój, rozwój, wolność, powinniśmy przestać
okopywać
się w poglądach, które nie mają zakorzenienia innego niż
tradycja i nie odpowiadają empirycznie doświadczanej rzeczywistości, w
poglądach, które są zwyczajnie nieobiektywne. Czyli jestem
zwolennikiem globalizacji - jesteśmy obywatelami świata, powinniśmy
rozwiązywać problemy globalnie-wspólnie, z podkreśleniem, że
jestem za jednoczesną, ekstremalną indywidualizacją - jesteśmy zbiorem
indywidualnych, wolnych podmiotów. Nikt nikomu nie powinien
niczego narzucać.
04.06.2023
kulfonizm
- od
kulfona..., błędu ortograficznego czy dziecięcego rysunku.
Otóż
myślę, że większość błędów powinniśmy obracać w żarty.
Ludzkie
mózgi to biologiczne maszyny, których ewolucja
nie
wyselekcjonowała do tych czynności, które sobie ambitnie
narzuciliśmy, dlatego, jedyne wyjście to działać pomimo kulawych
wpadek. Niestety w naszej kulturze błędy się demonizuje - a
przynajmniej tak zazwyczaj zachowywali się ludzie w moim otoczeniu.
Ilekroć popełniłem błąd miałem wrażenie, że świat się zaraz z tego
powodu skończy. Choć teraz nawet nie pamiętam, co robiłem źle, lęk
pozostał. To niezdrowe. Żeby realizować swoje cele należy się z
losowością codzienności pogodzić, nigdy nie rezygnując ze swoich
celów, nie dając się manipulować ludziom z otoczenia,
którzy nieustannie chcą nas przekonać, że do niczego się nie
nadajemy.
16.01.2024
międzywymiarowość - kiedy usiłowałem za wszelką cenę zwiększyć
złożoność przedstawianych na papierze, w 2D, reprezentacji umysłowych,
wymyśliłem patent, który nazywam
“szkiełkozą” (patrz hasło 'szkiełkoza' i 'pryzmaty' w tym
słowniku)... Kiedy jednak zacząłem pracować w Londynie, czas,
który mogę poświęcić na rysowanie czy malowanie skurczył się
dość znacznie, przy jednoczesnej konieczności produkowania większej
ilości sztuki na potrzeby zaistnienia, sprzedania itp... Musiałem
wypracować inną metodę niż żmudnie konstruowanie skomplikowanych,
transparentnych obiektów, lub, musiałem radykalnie uprościć
metodę przedstawiania takowych. Skurczył się również czas,
który mogę poświęcić na wymyślanie mentalnych reprezentacji,
modeli... Dlatego zacząłem eksperywmentować więcej z rysunkowym
swobodnym strumieniem świadomości. Serie tych bardziej automatycznych
rysunków zacząłem określać jako - paternizm
(patrz jedno z
haseł w tym słowniku). Ponieważ paternizm zdawał się odsłaniać pewne
schematy myślenia o kompozycji i zasadach obrazowania, które
świadomie i podświadomie stosuję, zacząłem szukać ucieczki od tego
rodzaju konwencji. W ten sposób odkryłem coś, co nazywam
“międzywymiarowością”. To znowu ta paradoksalna
sytuacja kiedy łamiąc reguły tworzysz nowe reguły. Otóż w
międzywymiarowości - linie się przenikają, linie się rwą,
jednowymiarowe linie wpadają do jedno, dwu lub
trójwymiarowych dziur, 3d obiekty mogą zniknąć w linii lub w
punkcie, 2d obiekty mogą być powierzchnią do obrazowania 3d
obiektów lub linii, 2d lub 3d obiekty mogą stać sie
pryzmatem przez który obserwujesz obiekty ze świata
wszystkich innych wymiarów, kontur staje się konturem tego, co
wywnątrz i na zewnątrz linii, itd... Czyli brak zasad pozwolił
wygenerować serię rysunków i obrazów,
które nie są przypadkowe i u których podstaw mamy
ściśle określony algorytm generowania takowych... Zabawa w wolność.
09.08.2024
model rzeczywistości
-
wszystko co myślisz o otaczającej Cię rzeczywistości, wszystko, co o
tym wiesz jest w pewnym sensie tylko teorią, jest modelem. Nie jestem
idealistą i nie wierzę, że istnieją tylko idee, ponieważ nie mam
wątpliwości, co do tego, że w ludzkim doświadczeniu to eksperyment i
dane zmysłowe występują jako pierwsze a dopiero potem
“nabywamy” pojęcia (które fizycznie mogą
być użyte
przez twój mózg), które pozwalają nam
opisać nasze
przeżycia, uczucia i pierwszoosobowe reakcje. Z czasem konstruujemy w
naszych głowach coraz bogatszy model rzeczywistości, który
uznajemy za prawdę nie próbując nawet, głównie z
wygody,
weryfikować każdego twierdzenia na temat tego, co wydaje nam się
prawdziwe. Umieszczam tu to hasło bo wydaje mi się, że podstawowym
błędem poznawczym jest zakładanie, że mamy jakieś bliższe stosunki z
prawdą i że wiemy, w najbardziej ogólnym sensie, jak się
sprawy
mają, jaka jest fizyka naszego świata, jakie są intencje innych ludzi i
jaki jest głębszy sens społecznych relacji, etc... Ogólnie,
zakładamy, że skoro jesteśmy w stanie funkcjonować w tym świecie,
zadowalając nasze najbardziej podstawowe potrzeby, nasz model
rzeczywistości musi być poprawny. Otóż uważam, że takie
przekonanie niemal zawsze jest fałszem ponieważ przeciętne indywiduum z
reguły nie musi podejmować wysiłku weryfikowania swoich
pomysłów
dotyczących rzeczywistości. Myślę, że podstawowym nawykiem poznawczym
jaki może zbliżać nas do coraz bardziej prawdziwego modelu
rzeczywistości jest nie przywiązywanie się do idei, które
kształtują nasz obraz świata, jest nie zakładanie, że na pewno mamy
rację, że nasze a priori założenia na najbardziej podstawowym poziomie
spekulacji są słuszne. Należy sobie uświadomić, że na codzień mamy też
do czynienia z czymś, co nazywam “paradoksem symulacji”
tzn może być tak, że przyszłość, którą próbujemy
sobie
wyobrazić, zasymulować w naszych mózgach, może być
nieredukowalnie złożona i możliwe, że nie jesteśmy sobie w stanie
realistycznie wyobrazić konsekwencji naszych czynów. Po
prostu
nie jest pewne czy redukcje, których dokonujemy w myśleniu,
kiedy próbujemy przewidzieć przyszłość symulując ją w
naszych
ograniczonych mózgach ( teraz również w
komputerach), nie
są przypadkiem zbytnim uproszczeniem. Osobiście uważam, że
rzeczywistość jest inteligibilna i redukowalna do prostych zrozumiałych
informacji, jednak jestem pewien, że nasze opisy rzeczywistości mogą
być coraz bardziej precyzyjne po przeprowadzeniu nowych
eksperymentów i po strawieniu nowych informacji. (Jednak z
tą
uwagą, że paradoks
symulacji
może wyglądać tak, że żeby realistycznie przewidzieć zachowanie np
fizycznego obiektu, będziemy musieli stworzyć tak bogatą reprezentację
takowego obiektu, że będzie ona niemal
“rzeczywistością”,
czyli symulacja może stać się dla nas zupełnie niepraktyczna). Biorąc
pod uwagę trudność stwierdzenia tego, co jest fizycznym faktem,
eksperymentalnym faktem, jak to należy interpretować i jakie są tego
realne konsekwencje, należy odgórnie zakładać, że jesteśmy w
błędzie kiedy coś myślimy, nie zakładając, że jest to z pewnością
prawda. Fałsz i brak precyzji jest normą kiedy próbujesz
odtworzyć rzeczywistość dlatego każde usztywnienie poznawcze bez
dopuszczania do siebie nowych informacji będzie miało niekorzystne
konsekwencje.
24.03.2024
naturalizm psychologiczny - Kiedy zaczynamy
postrzegać nasze zachowania na meta-poziomie antropologicznym,
behawioralno-psychologicznym, zaczynamy dostrzegać, że społeczne
zachowania, podobnie jak nasze języki, są ekstremalnie konwencjonalne i
ktokolwiek ośmiela się konwencje językowe czy behawioralno-kulturowe
naruszyć z jakiegokolwiek powodu, spotyka się z brakiem akceptacji,
niezrozumieniem, odrzuceniem lub w ekstremalnych przypadkach z karą.
Faktem jest, że każdy mózg jest inny. Faktem jest, że
mózg dyktuje nasze zachowania. Stworzyłem więc pojęcie
“naturalizmu psychologicznego”, które
należy definiować jako zachowanie naturalne dla nas, jako
indywiduów, odmiennych na poziomie najgłębszym -
neurologicznym. Tak więc naturalnym zachowaniem nazywam zwyczajnie
wyrażanie swoich prawdziwych opinii, wyrażanie się w sobie właściwy
sposób, ubieranie się w taki sposób jaki nam
odpowiada itd itp. Jest to tylko kolejny termin na określenie
“bycia sobą”, które można by opisać jako
bezlękowe wyzbywanie się “teatralizacji życia”
(Witkacy), fałszu, zbyt sztywnego trzymania się narzuconych nam
społecznie ról... Naturalizm psychologiczny miałby
służyć odkrywaniu swojego własnego
“idiolektu” - algorytmu, którego używamy
w procesie myślenia...
07.08.2022
obraz-proces
- definiowałem w 2006 roku na stronie www.procesy.socjum.pl w ten
sposób: "obraz będący w istocie interaktywnym programem
– trwa, przekształca się, ewoluuje, jest zależny od widza,
nie jest zależny od niczego, żyje. Wszystkie możliwe przekształcenia w
takim obrazie–procesie są opisane w postaci algorytmu lub
wielu algorytmów ale z ciągłą możliwością ich zmiany zmiany
mogą wprowadzać widzowie lub zmiany wprowadzane są samoistnie.
Ostatecznie konsekwencją ma być konstruowanie
obrazów–procesów, które same
tworzą siebie lub same tworzą dzieła, które na samym końcu i
w dalekiej przyszłości zachowują się
„inteligentnie”“. (Link do części strony
do całego artykułu: http://lukeratz.com/procesy.html)
Czyli można dodać, że była to wizja sztuki algorytmicznej ale,
która rozwija się niemal do wizji podobnej do tej Stephena
Wolframa, w której wszechświat jest matematyczną,
samoopisującą się i konstruującą się strukturą podobną do
automatów komórkowych... Jest to wizja
obrazów, których właściwości opisujemy jako
warunki początkowe, które mogą ewoluować, zmieniać się z
czasem w coś zupełnie innego, w wyniku interakcji z widzem lub w
interakcji z samymi sobą. Wynik działania takiego programu dawałby
głównie wizualne rezultaty.
W obecnych czasach wszelkie
psychodeliczne animacje generowane przez programy takie jak DALLE-2 czy
Midjourney itp. (przykład:"Ogie's Redux: 4k AI Video Art [7+ Hours AI
Generated video]” https://youtu.be/d8jFMKNy9EI)
przypominają mi to, co miałem wtedy w wyobraźni... Inspirowałem się też
wtedy wizjami “artificial life”
programów imitujących żywe organizmy, które
mogłyby funkcjonawać niezależnie jako “żywe” dzieła
sztuki , oraz wizjami symulowanej w komputerach ewolucji, o
których dawno temu pisał Richard Dawkins, wiele też czytałem
wtedy o “algorytmach genetycznych”, programach,
które same mogą mutować i być selekcjonowane ze względu na
potrzebne funkcje- wzorem selekcji naturalnej... Były to zwyczajnie
wizje absolutnej wolności kreacji. Zabawnym wydaje się fakt, że teraz
realizacja takich wizji jest o wiele bardziej prawdobodobna ale ja
czuję się już mocno wypalony w kontekście sztuki, głównie z
powodu braku środków na realizację tego rodzaju
projektów i prawdopodobnie nie zrealizuję tychże wizji
chociaż dużo o takich wizjach mówiłem i pisałem...
08.05.2023
ogon informacyjny
-
ogon informacyjny to wszystkie ślady w postaci informacji,
które
wytwarzamy i pozostawiamy po sobie. Im dłuższy “ogon
informacyjny” i im bardziej szczegółowe informacje
dokumentujemy, im bardziej złożone są dokumentowane reprezentacje, tym
łatwiej będzie można w
przyszłości zrekonstruować “algorytm, którego
używamy do
myślenia”, nasz “idiolekt” czyli to jak
nasz
mózg przetwarza informacje. Nie spotkałem się z podobnym
określeniem dlatego umieszczam je w tym słowniku, choć jestem pewien,
że wielu tworzyło określenia podobne, bo w sumie chodzi zwyczajnie o
rodzaj “dorobku intelektualnego”,
“dziedzictwa
intelektualnego”, “kapitału
kognitywnego”...
Podkreślam jednak, że chodzi o wszelkiego rodzaj informacje, nie tylko
te, które wydają się nam sensowne czy ważne. W ogonie
zawierałyby się informacje-dane dotyczące całego twojego życia, czyli
nawet rachunek ze sklepu spożywczego, czy opis stanu twojego zdrowia są
tego rodzaju informacją. “Ogon” wydaje mi się
atrakcyjnym
określeniem bo łatwo skojarzyć ogon z dystrybucją informacji w czasie.
Niepożądanym efektem posiadania długiego “ogona
informacyjnego” jest to, że stajemy się przewidywalni - np.
dla
korporacji działających w internecie, które tworzą złożone
algorytmy, które mają przewidzieć zachowanie
użytkowników-konsumentów.
14.01.2024+15.01.2024
pacyfizm
- jestem radyklnym pacyfistą. Uważam, że przemoc i zniszczenie to wyraz
najbardziej prymitywnych i bezmyślnych reakcji. Jestem zdania, że
konfliktów należy za wszelką cenę unikać a konfrontacja jest
dla mnie moralnie uzasadniona jedynie kiedy musisz się bronić.
10.03.2024
paternizm
- od “pattern” (wzorzec, model...) - paternizmem
nazywam wszyskie te kompozycje-rysunki, 2D produkty, które
wychodzą spod mojej ręki, które są mechanicznym stosowaniem
pewnych zasad, kompozycyjnych czy konstrukcyjnych (implicite),
które zazwyczaj powstają w wyniku improwizacji, gdzie,
oczywiście, pojawia się rónież element przypadku
(aleatoryzm). W moim wypadku jest to szczególny przypadek
abstrakcji, zachaczającej nieco o “op art”, jest to
iluzjonizm gdzie staram się przedstawić jak największą ilość
wymiarów i opisywać możliwie jak najbardziej
zróżnicowaną przestrzeń. Są to wysiłki podobne do tych,
których podejmowali się najpierw Picasso i Braque, przy
okazji
kubizmu, a potem np. Escher, przy czym ja chętnie odchodzę od wszelkich
skojarzeń z surrealizmem i od wszelkich obiektów,
które łatwo mogą być skojarzone z naszym codziennym
doświadczeniem (abstrakcja>surrealizm).
Za szczególny przypadek paternizmu można uznać figurację,
ponieważ “subiektywna soczewka”, sposób
przedstawiania rzeczywistości, styl czy maniera są po prostu wzorcem,
przez pryzmat którego artysta wyraża widzianą, nie
wyobrażoną rzeczywistość (gdyby wyobrażał sobie rzeczywistość mowa
byłaby o reprezentacjonizmie. Przy czym można łatwo pomyśleć o
amalgamacie paternizmu i reprezentacjonizmu).
Skłaniam się ku temu, żeby nazwać paternizmem wszystkie kompozycje,
które w pierwszej kolejności nie były reprezentacją
umysłową, czyli wyobrażeniem, które pojawiło się jako
konkretny obiekt w mojej głowie.
Paternizmem można też nazwać zlepek reprezentacji - amalgamaty
kognitywne, których złożoność nie jest konsekwencją
skonstruowania złożonego modelu tylko i wyłącznie w swojej głowie ale
jest konsekwencją dodawania do siebie reprezentacji na papierze, czyli
kiedy konstruujemy 2D kompozycję na papierze, nie ograniczając się do
naszego “oka umysłu".
Paternizm i reprezentacjonizm, to ta sama aktywność mentalna,
której oddają się architekci czy matematycy - topologowie...
W przypadku mojej sztuki odcinam się od wszelkich praktycznych funkcji
moich wyobrażeń choć podobnie jak topologowie badam właściwości
wyobrażonych form i przstrzeni niejednokrotnie dokonując swoich
prywatnych odkryć.
Jednak pierwotnie nie mam na celu nic więcej niż tylko zachować i
przedstawić swój “estetyczny
algorytm”/algorytm wg. którego myślę.
Wyobrażam sobie, że paternizm jest łatwiejszy do imitowania przez A.I.
dlatego, że jest ograniczony do dwóch wymiarów.
Imitowanie reprezentacji umysłowych wymaga conajmniej 3
wymiarów.
Matematycznymi narzędziami pozwalającymi generować obrazy
przypominające paternizm mogłyby być fraktale Mandelbrota,
októrych potencjale wiele już, z pewnością napisano oraz,
być
może, automaty
komórkowe (Wolfram), choć zapewne, aby imitować złożone
algorytmy, które stosuje artysta, nie można się zatrzymać na
tak prostych generatorach wzorców i należy szukać bardziej
złożonych algorytmów.
Z pewnością najlepszym podejściem wydają się, w tym momencie, algorytmy
uczące się typu Deep Learning, czyli
wielowarstwowe sztuczne sieci neuronowe, które uczą się na
podstawie wielości egzemplarzy. W ostatnich kilku latach ART
A.I. stała się niezwykle popularna i dysponujemy w tej chwili
niezwykłymi przykładami osiągnięć w tej gałęzi A.I. jak np: https://prisma-ai.com/
(paternizm), https://www.nextrembrandt.com/
(paternizm), https://deepdreamgenerator.com/
(paternizm), https://www.artaigallery.com/
(paternizm), https://openai.com/dall-e-2/
(reprezentacjonizm+paternizm?)...
Daje to nizwykłą satysfakcję, kiedy realizują się w ten
sposób wizje, o których mówiłem, przy
różnych okazjach, wiele lat temu, a które
zazwyczaj były traktowane jako niepoważne i niemożliwe do realizacji.
Najlepszym przykładem paternizmu są te abstrakcyjne szkice:
https://lukeratz.com/from_imagination_sketches_2022.html
17.12.2022+18.12.2022
problem
przewidywalności - albo “tracking problem”...
Kiedy zastanawiamy się nad tym czym jest świadomość, albo jak ona
precyzyjnie funkcjonuje możemy sobie w pewnym momencie uzmysłowić,
podobnie jak ja dawno, dawno temu, że jeśli udałoby się stworzyć
precyzyjny model jednostkowej świadomości (co ja rozumiem jako
rekonstrukcję czyjegoś mózgu, lub algorytmów,
których on używa do podejmowania decyzji), to prostą tego
konsekwencją byłaby przewidywalność zachowania takiego modelu (bo skoro
moglibyśmy powiedzieć na jakiej zasadzie jednostkowa świadomość
funkcjonuje, moglibyśmy przewidzieć jaki będzie następny krok, następne
działanie czy zachowanie takiego modelu.) Starając się maksymalnie
uprościć czym jest to ekstremalnie trudne wyzwanie
“symulacji” jednostkowej świadomości, czy może
tworzenia
kopii indywidualnego “selfu”,
“agenta” możemy
sprowadzić to zadanie do próby stworzenia algorytmu,
który przewiduje przyszły ruch “agenta”
w
trójwymiarowej przestrzeni. Czyli - jeśli jesteśmy w stanie
przewidzieć gdzie będzie znajdował się “agent”, to
“niemal” (ironia) zupełnie jakbyśmy odtworzyli
algorytmy,
które stanowią podstawę jego zachowania. Można posunąć się
jeszcze dalej i można spróbować mentalnie zredukować problem
do
jeszcze prostszej mentalnej reprezentacji a mianowicie do punktu
poruszającego się po dwuwymiarowej przestrzeni, bo czyż pojedynczy
człowiek nie jest tylko poruszającym się punktem na mapie kuli
ziemskiej? To dosyć zaskakujące, że tak złożony problem jak problem
jednostkowej świadomości może być zredukowany do czegoś tak prostego.
Kiedy to odkryłem, jakieś 14 lat temu, byłem nieco zszokowany, że nikt
nigdy nie zaprezentował mi tego w ten sposób. "tracking problem" = "głęboki problem neuronauk"!
30.01.2024
pryzmaty
- to jedno z nabardziej odkrywczych porównań, do
którego doprowadziły mnie moje poszukiwania rysunkowe
(udokumentowane głównie w blogach rysunkowych, patrz też
hasło - szkiełkoza)...
Jest to jedno z użytecznych narzędzi do myślenia o myśleniu. Każdy
model rzeczywistości, światopogląd, religia (zestaw memów),
czy każdy algorytm, program - postrzegam jako pryzmat. Są to
“soczewki”, których mózg
używa do automatycznego przetwarzania informacji, do reagowania na
złożone społeczne problemy czy problemy, które pojawiają się
w świecie zewnętrznym. Pryzmaty/soczewki przetwarzają światło, podobnie
jak komputery czy mózgi przetwarzają informacje (przypominać
to może Skinnerowski behawioryzm)... Mamy fotony na wejściu i na
wyjściu pryzmatu, podobnie jak mamy informacje na wejściu i na wyjściu
systemu, w przypadku mózgów czy
komputerów. Soczewki można ze sobą kombinować lub je
przekształcać, żeby dawały innego rodzaju rezultaty - możemy zbudować
mikroskop, możemy zbudować teleskop, podobnie możemy nauczyć sieć
neuronową do rozpoznawania obiektów z pewnej kategorii lub
możemy nauczyć bardziej złożoną sieć neuronową rozwiązywać jakieś
bardziej złożone problemy. Dla kogoś kto myśli głównie
używając wyobraźni wzrokowo-przestrzennej, jak ja, tego rodzaju
porównania są pomocne i płodne.
To porównanie
kryje w sobie też pewne filozoficzne konsekwencje, jeśli
zdecydowalibyśmy się je w wyobraźni rozwinąć i lepiej zrozumieć. Jeśli
postrzegać program, przekonanie czy wyuczony schemat postępowania jako
pryzmat, można uświadomić sobie, że - np. program, ma podobne do
pryzmatu cechy - jest zmienny i służy tylko pewnej funkcji, że
przetwarza tylko jeden rodzaj informacji i ignoruje inne (jest
filtrem), że jest tylko jednym z licznych programów,
które możemy zainstalować na naszym komputerze i podobnie
jak z pryzmatami, możemy używać ich wielość, kombinując je ze sobą, w
zależności od naszych
potrzeb... Taka mentalna zabawa, w tego rodzaju porównania
pozwalają uświadomić sobie, że nasze indywidualne przekonania,
światopogląd czy model rzeczywistości nie powinny być postrzegane jako
ostateczne i absolutne, jako coś do czego musielibyśmy się emocjonalnie
przywiązywać, ale jako coś, co powinniśmy używać jako narzędzia,
które służą temu, żeby nasze życie stało się lepsze i żeby
nasze reprezentacje i modele rzeczywistości stawały się coraz lepiej
skalibrowane, czyli zgodne z prawdą, z zewnętrzną rzeczywistością.
To
nie przypadek, że “soczewki” w moich rysunkach nie
zniekształcają obiektów, które się za nimi
pojawiają. To nie tylko unikanie formalnej złożoności, która
pojawiłaby się kiedy zacząłbym realistycznie ilustrować deformacje...
To również przekonanie, że powinniśmy uczyć się postrzegać
rzeczywistość taką jaka jest, nie zniekształcając jej poznawczo, nie
oddając się iluzji, przyczyniło się do tego...
Ciągnąc temat - uważam indywidualne mózgi za pryzmaty - ich
architektura pozwala przetwarzać informacje tylko w jeden
sposób (oczywiście to ekstremalnie złożona, zmienna funkcja)
- to wszystkie te cechy indywidualne, które sprawiają, że Ty
to Ty. To twoje preferencje, talenty i wady, to cały twój
konektom i to do jakiego stopnia może być on zmieniony w procesie
nauki, do jakiego stopnia jest on plastyczny. Biorąc pod uwagę to, że
indywidualne mózgi są ograniczone, poznawcze pryzmaty są
skończone i wadliwe, kiedy przychodzi do interakcji ze światem, uważam,
że “poznawcze pryzmaty” należy ze sobą kombinować,
miksować ze sobą w procesie dialogu (znowu - Habermas, Tomasello,
Mercier-Sperber etc). i należy tutaj stanowczo podkreślić, że uważam,
żę subiektywizm jest zaletą a nie wadą! To subiektywizm, to ta
różnica w postrzeganiu problemów sprawia, że nasz
“grupowy model rzeczywistości” (to trzeci świat
K.R. Poppera, to nauka) staje się o wiele bardziej
różnorodny, co sprawia, że prawdopodobieństwo, że znajdziemy
prawidłowe rozwiązanie dla większej ilości problemów
wzrasta. Zaryzykowałbym tezę, że im większy indywidualizm tym większy
wkład w proces “poznania”, nie indywidualnego
poznania a “grupowego poznania”. Bądź sobą, myśl po
swojemu a rozwiążesz problem, którego nikt wcześniej nie
mógł nawet dostrzec, lub zainspirujesz kogoś do rozwiązania
jakiegoś problemu, bo zacznie on postrzegać rzeczywistość inaczej.
29.07.2023
psychonautyka
- jest dla mnie bezlękowym i ekstremalnym eksplorowaniem swojej
wyobraźni i możliwych stanów umysłu - najlepszymi
przykładami psychonautyki mogą być np twórczość Williama S.
Burroughs’a, Stanisława Lema, Antonia Artaud,
surrealistów i abstrakcjonistów, oraz wszelkiej
maści outsiderów... Choć dla wielu psychonautyka mogłaby
znaczyć również eksplorowanie stanów umysłu,
które powstają kiedy zaburzamy normalne funkcjonowanie
mózgu, zażywając jakieś substancje chemiczne, popularnie
zwane narkotykami (cały ruch hippisówz lat 60-tych i 70-tych
z Timothym Leary na czele) to ja osobiście uważam, że narkotyki, przede
wszystkim, zaburzają możliwość integrowania idei i wyobrażeń (co
mogłoby umożliwić tworzenie wyższych hierarchicznie, bardziej złożonych
reprezentacji umysłowych). Narkotyki służą głównie
dezintegracji wyobrażeń i uniemożliwiają, zwłaszcza kiedy używane są
często, tworzenie stabilnych stanów umysłowych - a to uważam
za efekt niepożądany...
Przykładem mentalnej praktyki, która
najlepiej oddaje charakter tego o czym tu piszę byłaby buddyjska
praktyka tworzenia “tulp”
(co
ja osobiście nazywam “tulpizmem")
(https://en.wikipedia.org/wiki/Tulpa)
- czyli tworzenie wyobrażeń istnień, które wg.
niektórych szkół buddyjskich miałyby w pewnym
momencie stać się rzeczywistymi istnieniami. Odcinam się radykalnie i
stanowczo od wszelkich wierzeń tego rodzaju i nie wierzę w
materializowanie się idei, w jakiś “magiczny”
sposób (wierzę jedynie w realizowanie dobrze wymodelowanych,
realistycznych konceptów - inżynieryjnych na ten przykład).
“Tulpa” jest dla mnie jedynie przykładem bardzo
zorganizowanego, zintegrowanego i złożonego wyobrażenia, czyli
“mentalnego modelu”, który jest
rozwijany, rozbudowywany systematycznie. Takie mentalne modelowanie
jest codziennością dla artystów i pisarzy.
Inną metaforą mogłaby być “memetyka”...
Psychonautyzm byłby, w kontekście idei “memu”
Richarda Dawkinsa, nieskrępowanym kojarzeniem i miksowaniem ze sobą
memów, tworzeniem złożonych modeli i konstrukcji
“memetycznych” aż do wyczerpania się naszej
wyobraźni...
Psychonautyką jest dla mnie również praktyka medytacji typu
“vipassana” czy mindfulness. Poprzez koncentrowanie
się jedynie na własnym oddechu, kiedy pozwalamy płynąć myślom
swobodnie, nie rozwijając ich w złożone modele, doświadczamy drugiego
bieguna mentalnej aktywności, o której pisałem wcześniej -
jest to wygaszanie reprezentacji i absorbujących nas myśli, poprzez
uczenie się ignorowania ich i nie angażowania się w nie emocjonalnie.
Psychonautyka jest więc dla mnie kultywowaniem, pogłębianiem i
rozwijaniem stanów umysłu do ekstremum. Jest to po prostu
badanie granic swojego umysłu, pociąganie myśli i wyobrażeń do
ostatecznych konsekwencji. Jednocześnie podkreślam, że chodzi mi tylko
i wyłącznie o mentalną aktywność, o wirtualność i czystą sztukę. Jest
to czysta subiektywność i skrajnie indywidualistyczna postawa. Jest to
realizacja naszej podstawowej wolności i niezależności, jest to wolność
myśli. Nasze umysły są absolutnie wolne choć ograniczone architekturą
mózgu...
Stosownym, wydaje mi się, dodać w tym miejscu, że psychonautyka nie
jest nauką. Nauka to obiektywne, doświadczalnie sprawdzalne teorie,
natomiast psychonautyka to mentalne laboratorium, które nie
jest konfrontowane doświadczalnie z rzeczywistością. Moim zdaniem
nieskrępowana praktyka “psychonautyki” jest
warunkiem kreatywności i produktywności jeśli chodzi o generowanie
teorii i idei ale jako scjentyście wydaje mi się konieczne
konfrontowanie teorii z eksperymentem, konfrontowanie
“psychonautyczncyh tripów” z faktami,
kiedy mamy zamiar podjąć działania w prawdziwej, niewyobrażonej
rzeczywistości (czymkolwiek ona jest naprawdę).
05.02.2023
relatywizm
- relatywizm
uważam za jedno z najcenniejszych poznawczych narzędzi. Myślę, że każdy
problem czy zjawisko powinniśmy rozpatrywać z jak największej ilości
punktów widzenia, na wszystkie możliwe sposoby. Modelowanie
zjawisk w jak najbardziej różnorodny sposób
odsłaniania
co raz to inne cechy rzeczywistości i służy rozumieniu tego jak jest
naprawdę. Dlatego jestem zwolennikiem neuro-różnorodności
czyli uwzględniania opinii i potrzeb ludzi o różnym profilu
neurologicznym, czyli np - nie wydaje mi się, żeby opinia osoby
autystycznej była mniej istotna niż osoby tzw. normalnej. Jestem wręcz
przekonany, że odmienny charakter funkcjonowania umysłów
osób np. autystycznych pozwala lepiej wymodelować-zrozumieć
rozpatrywane problemy-zjawiska. Większość z łatwością się zgodzi, że
różnorodne doświadczenia wzbogacają światopogląd, podobnie
różnice w architekturze mózgu w jego konektomie,
które wynikają z posiadania odmiennych genów i
odmiennych
doświadczeń, wzbogacają nasze rozumienie świata.
Każda odmienność daje odmienne postrzeganie, które daje
odmienne
wglądy, które mogą okazać się użyteczne.
13.11.2022
reprezentacjonizm
- odsyłam do krótkiego artykułu, który napisałem
w 2014 roku - http://ratz.pl/reprezentacjonizm.html
schizophrenic
serendipity
- to moja wersja pojęcia “serendipity”,
które można
najprościej zdefiniować jako przypadkowe odkrycie naukowe.
“Schizophrenic serendipity” to odkrycie naukowe lub
szczególnie oryginalny pomysł czy innego rodzaju kreatywny
wykwit, który byłby konsekwencją myślenia, które
uznawane
jest za “szalone”, nieracjonalne czy zwyczajnie
pomylone.
To wszystkie te wglądy, które wynikają z chaosu myśli
niepoukładanych, z naprodukcji urojeniowych i wyobrażeń,
których
zastosowania nie można łatwo zrozumieć. Jest to hasłowe ujęcie mojego
poglądu, że nie należy obawiać się swoich i cudzych stanów
umysłu, choćby wydawały się najbardziej dzikie, skrajne czy nietypowe
bo mogą w pewnym momencie przynieść owoc niezwykle użyteczny, głęboki,
praktyczny, odkrywczy etc. Każdy wgląd istotny wymaga wysiłku i
kojarzenia ze sobą idei, których nikt nigdy ze sobą nie
skojarzył, dlatego to, co z zewnątrz wygląda na zgubienie,
interpretowałbym raczej jako poszukiwanie. Jestem przekonany, że
należy zawsze ekstremalnie eksplorować swój umysł aby
znaleźć
rozwiązania dla interesujących nas problemów czy żeby
zrozumieć
otaczający nas świat najlepiej jak tylko możemy.
14.12.2022
SCHIZO POP - są tacy, którym się
wydaje, że to, co robię
jest chore. Moja sztuka i wszelkie moje wysiłki udokumentowania i
upubliczniania tego, co myślę mają między innymi na celu dowiedzenie,
że nie da się podsumować lub odebrać wartości temu, co robię, opatrując
to jednym hasłem, sloganem, nazwą, diagnozą. To kultywowanie
neuroróżnorodności, to naturalizm psychologiczny.
28.08.2022
scjentyzm
- jestem m.in.
“scjentystą”. Uważam, że to tylko rzetelne
dochodzenia
oparte na eksperymentach w prawdziwym świecie mogą odsłonić naturę
rzeczywistości. Może się wydawać, że to zabawne stanowisko filozoficzne
dla artysty. Większość oczekiwałaby jakiegoś post-modernistycznego
hochsztaplerstwa zapewne... Jednak osobiście definiuję sztukę jako
absolutną wolność myśli, która nie musi mieć z dochodzeniami
prawdziwościowymi nic wspólnego. Sztuka nie musi mieć nic
wspólnego z sensem, pięknem czy prawdą. Sztuka to osobiste
wyzwolenie i całkowicie wolna kreacja, którą widz, jest w
stanie
(ma szczęście!) oglądać , czy czytać (percypować -
najogólniej
rzecz ujmując). Prawda to dla mnie zupełnie inna kategoria poznawcza...
Generowanie sztuki nie musi mieć nic wspólnego z
dochodzeniem
czym jest otaczająca nas rzeczywistość.
09.10.2023
sunyata
czy może bardziej spolszczona wersja "siunjata"...
(co oferuje w tym temacie Wikipedia: https://pl.wikipedia.org/wiki/Siunjata,
https://en.wikipedia.org/wiki/%C5%9A%C5%ABnyat%C4%81)
- to jedno z pojęć, które wywodzi się z filozofii
buddyjskiej, którego znaczenie nie jest łatwe do uchwycenia,
zwłaszcza dla kogoś kto ukształtował swoje rozumienie świata i
sposób myślenia dorastając w kulturze zachodu.
“Sunyata” oznacza brak esencji, pustość
wszystkiego, to podkreślenie faktu, że nie ma nic trwałego. W
odróżnieniu od kultury zachodniej gdzie cała filozofia,
oparta jest na “esencji”, sunyata w filozofii
buddyjskiej nie ma pejoratywnego wydźwięku, znaczenia.
“Pustość” jest jedynie fundamentalną cechą umysłu i
rzeczywistości. Podkreślić należy, że w filozofii buddyjskiej
“sunyata” nie oznacza - “czystego
nihilizmu”, w tym sensie, że nie kwestionuje się istnienia
jako takiego, więc nie jest to sama “pustka” a
jedynie właściwość, cecha rzeczywistości, w której zjawiska
występują naprawdę, ale nie mają one trwałego charakteru (nie
eternalizm).
Jest to niezwykle inspirujące i prawdziwe. Myślę, że wiele
problemów psychologicznych, cierpienie, jednym słowem, to
życie w iluzji, że wszystko, zawsze będzie tak samo, że są rzeczy
trwałe i niezmienne. Jest to trudne do zaakceptowania bo wymaga to
ciągłej adaptacji i uczenia się, przeuczania się, odpuszczania i
nieprzywiązywania się. Może być to trudne do zaakceptowania w kulturze,
w której wszystko, teoretycznie, opiera się na konkrecie,
pewności, przewidywalności, w kulturze, w której prędzej
będzie się zmuszać ludzi do zachowywania się w określony
sposób, niż zakceptuje się fakt, że indywidualna psychika i
dynamika społeczna to wielce chaotyczne zjawiska, które są
zmienne i w dużym stopniu nieprzewidywalne. Mózg ma
konkretną strukturę ale jest zmienny, struktura konektomu może zostać
przekształcona, więc nie ma co przywiązywać się do niezmiennej wizji
samego siebie, swojego selfu, do trwałej tożsamości...
W filozofii
buddyjskiej ta refleksja nad nietrwałością prowadzi do konkluzji,
prawdziwej, jak sądzę, że nieprzywiązywanie się do niczego, likwiduje
psychologiczne cierpienie, które jest konsekwencją straty.
Jest to nie tylko nie przywiązywanie się do materialnych
aspektów rzeczywistości, jest to również nie
przywiązywanie się do idei, co ma perfekcyjny sens epistemologiczny -
jeśli coś nie jest zgodne z prawdą, z rzeczywistością, jeśli pojęcie
lub model rzeczywistości nie daje żadnych prawdziwych przewidywań -
należy go porzucić lub zmodyfikować.
Sunyata - to dobry koncept, to
ciekawa idea, o ile nasze obserwacje i rozumowanie są słuszne, wydaje
się prawdziwy i warty zapamiętania.
W kontekście mojej sztuki mogę przyznać, że to właśnie refleksje nad
nietrwałością i nie przywiązywanie się do pomysłów,
przyczyniły się do mojej większej elastyczności, produktywności i
kreatywności. O niektórych pomysłach należy czasem, na
chwilę choćby, zapomnieć aby sięgnąć po coś zupełnie nowego, aby
wygenerować coś zaskakującego, żeby odnaleźć nowy wzorzec czy
rozwiązanie problemu.
06.08.2023
szkiełkoza
(glassosis) - w 2012 podczas realizowania “bloga
rysunkowego Nr.4“ uświadomiłem sobie, że przeźroczystości,
które do tej pory wykorzystywałem w swojej
twórczości dość sporadczynie, są patentem doskonałym kiedy
twoim priorytetem jest złożoność i przestrzenne bogactwo form.
Wykorzystanie przeźroczystości było więc motywowane głównie
chęcią zmieszczenia jak największej ilości informacji na papierze, na
pojedynczej kartce papieru. Otworzyło to nową przestrzeń do eksploracji
i umożliwiło mi wymyślenie wielu form, obiektów, o
których prawdopodobnie nie pomyślałbym, gdybym myślał o
solidnych, jednolitych, nieprzeźroczystych materiałach.
Po jakimś czasie funkcjonowania jako artysta w sieci uświadomiłem
sobie, że takie formalne patenty rozchodzą się wśród innych
artystów wiralowo, dlatego, obok określeń takich jak
“transparentyzm”, “przeźrocza”,
“pryzmaty” (pryzmaty mają dla mnie inne symboliczne
znaczenia, patrz hasło - pryzmaty)
zacząłem używać określenia “szkiełkoza", bo może
to
budzić skojarzenie z jakąś chorobą (podobnie używam określenia
“pikseloza” określając tak obrazy
artystów, którzy konstruują obrazy z pikseli)...
Można też w tym kontekście pomyśleć o “memach”
Richarda Dawkinsa, bo przeźroczystość wpisałaby się zapewne w definicję
memu.
Miałem plan nadać tytuł “Szkiełkoza” wystawie, na
której pokazałbym rysunki z “Bloga rysunkowego
Nr.5“, niestety nigdy nie miałem okazji wystawiać tych prac.
Najlepszymi egzemplarzami szkiełkozy są np. te rysunki:
https://lukeratz.com/blog_4.html
https://lukeratz.com/blog_5.html
https://lukeratz.com/from_imagination_2016.html
https://lukeratz.com/from_imagination_2019.html
18.12.2022
transhumanizm
- ludzka natura jest ograniczona, ogranicza nas, definiuje i opisuje
nas
struktura naszych ciał. Podobnie fizyczne właściwości mózgu
ograniczają to do jakiego stopnia jesteśmy w stanie zrozumieć
otaczający nas wszechświat. Transhumanizm rozumiem jako nie godzenie
się, na to by te fizyczne ograniczenia, które określa się
mianem “ludzkiej natury”, dyktowały nam jak może
wyglądać nasza przyszłość i to do jakiego stopnia jesteśmy wolni.
Popieram wszelkie wysiłki i próby by udoskonalić ludzkie
poznanie - takie jak wysiłki by stworzyć Sztuczną Inteligencję,
popieram również
wszelkie wysiłki tworzenia zaawansowanych interfejsów
mózg-komputer, Augmented Reality itd.. Popieram
również wszelkie odważne eksperymenty, które mają
na celu wyeliminowanie genetycznych niedoskonałości czy ograniczeń za
pomocą edycji genów (np. CRISPR-Cas9) oraz wszelkie wysiłki
by
zatrzymać lub cofnąć efekty starzenia się. Jednym słowem jestem za
pełną jednostkową wolnością, którą niekiedy transhumaniści
określają mianem “wolności morfologicznej”. Każdy
powinien mieć wolność kształtowania siebie czyli uważam, że każdy
powinien mieć wolność decydowania, co zrobi ze swoim ciałem.
Mój egzystencjalizm (czyli moja niezgoda na to jak wygląda
życie ludzkie) jest jednak jeszcze bardziej radykalny i jestem
przekonany, że ostateczną realizacją pełnej wolności jest posthumanizm. Czyli
nie tylko uważam, że powinniśmy wykraczać poza naszą naturę,
“rozszerzać” ją np przez integrowanie się z
maszynami ale myślę również, że powinniśmy ją ostatecznie
przekroczyć - czyli np. jeśli byłoby fizycznie możliwe przeniesienie
indywidualnej świadomości (być może jedynie konektom wystarczy), bez
zrywania ciągłości samo-świadomości (czyli bez uśmiercania selfu), do
substratu innego niż ludzki mózg (bo gwarantowałoby to np o
1000 lat dłuższe zycie), uważam, że byłby to cel-rezultat niezwykle
istotny, który mógłby pogłębić rozumienie
rzeczywistości i w konsekwencji przyniósłby więcej wolności
i szczęścia.
21.01.2023+22.01.2023
wirtualny hedonizm
-
wszystko można w wyobraźni i w wirtualności. Żadne zasady nie mogą tego
regulować ponieważ prywatne doświadczenie, jednostkowa, indywidualna
świadomość jest jedyną wolną “przestrzenią” -
myślenie jest
i powinno pozostać całkowicie autonomiczne. Ta niezależność stwarza
możliwość zaistnienia kompletnej wolności i czegoś, co nazywam czasem
“wirtualnym hedonizmem”- co oznacza - czerpanie
przyjemności z nieskrępowanej eksploracji swojej wyobraźni
(która ma wirtualny charakter) . To niemal to samo, co
opisałem
pod hasłem - psychonautyka,
z akcentem położonym na przyjemność,
“orgiastyczność” tego rodzaju doświadczenia.
30.04.2024
wyzwolona
architektura -
kolejne określenie dobrze oddające
charakter moich rysunków i innch prac... Można też to nazwać
np.“wolnomyślicielstwem geometrycznym”...
Wyobraźnia ma charkater konstrukcyjny, więc te wszystkie zabawy w
swobodne kojarzenie form w mojej wyobraźni lubię opatrywać zgrabnymi
zbiorczymi określeniami, których w tym słowniku wymieniłem
już kilka.... “Wyzwolona” bo nie ograniczona żadną
konkretną funkcją, “architektura” bo są to
konstrukty, bo mają konkretną strukturę, podobnie jak prokjekty
architektoniczne... Architektura pasuje bardziej niż np. rzeźba bo
ostatecznie niewiele z moich szkiców-projektów
nabiera realnych kształtów. Architekt to ktoś kogo bardziej
kojarzę z planowaniem niż z realizacją planu. Bardziej cenię sobie
czysty
koncept-reprezentację niż tegoż realizację, która zazwyczaj
w dużym stopniu odbiega od założeń i planów.
28.12.2022
|